Wiem wiem, opuszczam się w pisaniu... Ale przez to siedzenie w domu niewiele się dzieje.
Dziś liturgia na kamerkach. Niesamowicie ucieszyłam się widząc moich braci ze wspólnoty. W takich momentach jeszcze bardziej doceniam ten dar. A jednocześnie, czułam jakiś smutek i przygnębienie z powodu tej sytuacji która jest... Brak wspólnej Paschy w tym roku? Jezu, przyjdź.
Tęsknię za kimś. Myślę o tym już od kilku dni. Dziwi mnie to i jednocześnie mam ochotę siebie skarcić, bo nigdy nie chciałam tego czuć. Czy przez tęsknotę która przyszła w tym czasie wychodzi na jaw to, co blokuję w sobie? Możliwe, ale lepiej to stłumić. Związać i wrzucić w komorę zapomnianych myśli na dnie serca.
W styczniu zapisałam pewne fragmenty w swoim pamiętniku. 1. Tęsknię za czymś, czego nie było, bo nigdy nie umiałam tego w sobie wzbudzić. 2. To dopiero będzie, jak zakocham się w Nim tak intelektualnie i w jakiś sposób uzależnię, a nie będę mogła fizycznie. Bo nawet NIE CHCĘ. Rozdwojenie kurwa jaźni Emly.
I tak oto dzięki tej zaporze którą stworzył mój mózg na szczęście sobie na to nie pozwalam.
Ale mógłby też stworzyć zaporę na tęsknotę.
Co u mnie? Chyba mam za dużo czasu na myślenie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz