Czemu ciągle wracam do przeszłości, tęsknię za tym co było? Oglądam zdjęcia z najgorszego czasu i widzę te porobione oczy i sztucznych ludzi którzy mnie zawiedli i tęsknię? Za czym właściwie? Chyba za dragami. Procesem autodestrukcji. Mam słabszy dzień. Bo wpadłam w jakieś błędne koło i nie mogę przerwać schematu. Niby mi zależy, niby Maksowi zależy ale zastanawiam się, czy na pewno? Może mamy to gdzieś i tylko udajemy przed sobą i innymi. Ciągle mam w głowie alkohol. Nom stop. Chcę się rozjebać amfą, mimo tych wszystkich napadów i szpitali. I wracam też do tej najgorszej przeszłości. Nawet mam ochotę się odezwać, ale chyba powstrzymuje mnie taki fragment piosenki "tylko mi nie krusz swoim szczęściem po oczach".
Ale kurde, ta świadomość że jestem w narzeczeństwie trochę mnie przeraża, bo wiem, że jeszcze teraz mogę sobie na to pozwolić, a potem już nie. Ciągle chcę ostatniego pożegnania. Nie umiem tego zasypać i wraca.