Przeczytanie tej książki daje mi umiejętność dostrzeżenia, albo chociaż zaufania że każda osoba, sytuacja itd. jest częścią idealnego planu Pana Boga na moje życie. Wiem, że nie zawsze będę w stanie to dostrzegać, ale widzę, że mimo to warto czasami wbrew sobie podziękować Bogu za to, co daje. I NIE, TO NIE JEST BEZ ZNACZENIA! Dlaczego? Bo dziękując, mój umysł jakby automatycznie, może gdzieś w podświadomości zaczyna akceptować to coś.
W sobotę się wkurzyłam, bo odezwał się Kej. Wybiłam go sobie z głowy po tym jak olał termin naszego spotkania, a teraz nagle po prawie miesiącu sobie przypomniał o mnie. To jak rozdrapanie rany, ja już się wyleczyłam a on nagle się znów pojawia. Ale teraz widzę, że to było dobre, bo dzięki temu znów moje myśli o Maćku trochę się rozproszyły. Skoro jakiś czas mimowolnie poświęcam na Keja, to mniej mam czasu na Maćka.
Ale czuję, że jestem niestabilna. Dwubiegunówka daje się ostatnio moocno we znaki. Martwi mnie to, bo nie kontroluję swoich zachowań i emocji. Czy to w pracy, czy gdziekolwiek. I jak ja mam zbudować relację? Zawsze będę toksyczna. Tak myślę, że zawsze.
Nigdy nie robiłam tego celowo, M.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz