Największym bólem jest niezrozumienie. Kiedy naprawdę wszystko się sypie, nadzieję odchodzą, widzisz że nie radzisz sobie sama z sobą, a najbliższe osoby nie tyle nie rozumieją. Gdyby tylko. Już nie chcą Ci pomagać.
Spadła na mnie bomba. Zbyt wiele w krótkim czasie. Straciłam Miłość i Nadzieję. Nikt nie rozumie. I nikogo nie ma obok. Radź sobie sama. Jesteś dorosła. To Twoje błędy. Przecież wiesz.
Okej. Może kurwa najwyższy czas. Zawsze czułam, że jestem ciężarem dla innych. Co kogo obchodzi co przeżywam. Po co ktoś ma mnie słuchać. Nawet nie proszę o zrozumienie. Czasami chcę tylko powiedzieć. Ale już nawet nie mam komu.
Ta moja szczerość jest błędem.
Czyli mam być sobie z tym sama, tak? Bądź sama, a ja tylko będę ci dokładał tak żebyś się nie pozbierała.
Spoko, udaje się. Leżę, wyję i nie chce mi się już podnosić. Pierdolę to. Wrócę do tego gówna i poleżę w nim trochę aż się uduszę. Skoro nawet nikt nie może spotkać się ze mną na chwilę w ciągu miesiąca albo i pół roku, to widocznie ma wyjebane.
Więc ja też mam wyjebane. Elo.
niedziela, 21 czerwca 2020
sobota, 6 czerwca 2020
Nic się nie zmienia.
Przysięgam, że jeżeli wyjdę kiedyś za mąż, a będzie podnosił na mnie głos, zabiję się. Nie będę tego dłużej tolerować, bo całe życie toleruję i usprawiedliwiam. W dupie to mam. Pierwszy raz od tygodni znalazło się te pięć minut kiedy ktoś w domu w końcu nie był zajęty komputerem, telewizją i innymi ciulstwami i nie byłam skazana na tą pierdoloną samotność w swoim pokoju. Jebane pięć minut. a Ty musiałeś przyjść i zacząć drzeć ryja.
piątek, 5 czerwca 2020
Nie powinnam
Dlaczego codziennie zasypiam sama i myślę czy coś do mnie czujesz, czy jestem zabawką? Boję się powiedzieć, że Cię kocham, choćbyśmy znali się tydzień. Boję się, że nie chcesz tego słyszeć. Że mnie wyśmiejesz, że w sumie nie powinnam. Tęsknię cholernie. Te całe dragi mnie wkurwiają, nie wiem czego szukam. Powiedz, że potrzebujesz mnie tak jak ja Ciebie. I że nie marnuję czasu. Że to wszystko co ludzie nazywają gównem, ma jednak sens.
czwartek, 4 czerwca 2020
Nic ciekawego.
Każdy krok stawiany niepewnie. Albo inaczej- z pewnością, że to nie w tą stronę. Coś mnie przyciąga. Nigdy nie umiałam podejmować decyzji. Teraz podejmuję ryzykowne, mój umysł nie chce skupiać się na konsekwencjach. Dotyczy to każdej sfery mojego życia. Czy to wyjazdu do Wrocławia, czy brania czegokolwiek, czy sposobu odżywiania a na końcu tej niejasnej relacji która żyje swoim życiem. Oczywiście w tej kwestii mam ochotę mieszać i zmieniać, jestem zbyt niecierpliwa, chcę wiedzieć wszystko na już. Jednak powoli... Wszystko się samo rozwiąże.
Nie wiem co z wakacjami. Nie mam pracy. Biorę głupie leki przez które mam wrażenie stałam się obojętna. Nie umiem płakać jak kiedyś, całą sobą. Czasami czuję tylko pusty smutek. I tyle.
No i za dużo kłamię.
Nie wiem co z wakacjami. Nie mam pracy. Biorę głupie leki przez które mam wrażenie stałam się obojętna. Nie umiem płakać jak kiedyś, całą sobą. Czasami czuję tylko pusty smutek. I tyle.
No i za dużo kłamię.
Subskrybuj:
Posty (Atom)