Teraz? Po tym co wypiłam, gdybym zjadła wszystko co mam zasnęłabym spokojnie i mogłabym spać. I spać. I już się nie obudzić. Garść jest na tydzień. Mam spokojnie pięć. Gdybym rzeczywiście chciała. Ale to tylko myśli.
Co innego mi zostaje?
Nienawidzić Cię i kochać jednocześnie.
Tęsknić i wypierać z pamięci jednocześnie.
Jesteś w moich oczach największym złem i najwspanialszym kochankiem jednocześnie.
A ja cierpię na rozdwojenie jaźni, wybierając życie bez Ciebie i chęć życia z Tobą. Jednocześnie.
Ale bardziej bez Ciebie.
Czasami pojawia się ktoś inny. Jeden inny bądź drugi inny. Bez znaczenia, bo Ty górujesz. A ja chcę byś zszedł na poziom ujemny.
Nie mam kim zająć myśli i wiem, że w tym tkwi problem. Neurony przyzwyczaiły się do Twojego imienia. To cholernie złe. Próbuję je przestroić w tonację J lub w tonację... ech, nie powiem w jaką. Po prostu w tonację inną. Ale kołki rozpierdoliło i grają jak chcą. Jest cicho.
Tylko zegar.
Tyka sekundy mojej cierpliwości.
Kurwa chcę skoczyć, zjeść wszystko, zawisnąć
umierać. Szybko i wolno nie czując z bólem płacząc się śmiejąc
Sygnały mojego mózgu to krzyk.
środa, 22 kwietnia 2020
poniedziałek, 20 kwietnia 2020
Beksa.
Mam dosyć wspomnień.
Podobno gdy umierasz, lecisz
sobie lecisz.
Nie rozmawiam z nikim, z nikim się nie dzielę.
Zachowaj resztę, wynoś się ze mnie.
Już na twarz nakładam brokat, mylą mi się słowa. Czego chciałaś mamo, tego już nie zmienisz, wszystko się już stało.
Gdy myśli nie mogą wędrować w przyszłość, bo nie jestem teraz w stanie jej wykreować, idą do wspomnień. A wspomnień jest zbyt wiele. Wpadam w płacz. Zaczynają się niepozorne wątpliwości we własne siły aż w końcu nieśmiałe myśli o tym by lecieć, sobie lecieć. Nie żalę się nikomu jak to mam w moim bardzo kiepskim zwyczaju i zostaję z tym sama. Nie wiedząc co z tym zrobić, opowiadam swe niezadowolenia szklance wina. Ale dziś nie uciekasz z mojej głowy tak łatwo. Uchyliłam lekko furtkę świadomości i wleciały Twoje dobre cechy. Nie będę ich wymieniać bo nie mają teraz znaczenia przy tym wszystkim co przeważyło szalę w koniec. Nie pozwalasz zbyt łatwo o sobie zapomnieć. Zachowaj resztę, wynoś się ze mnie.
Nakładam makijaż, uśmiech i dobre uczynki. Taka dobra córka. A wyrzuty sumienia zżerają od środka. Tak bym chciała Ci powiedzieć mamo, nie wytrzymuję już tych kłamstw. Ale tego już nie da się zmienić. Ani tego co zaszło z Maćkiem, ani tego co robię gdy wychodzę z domu, ani wielu innych spraw, które zawaliłam. Czasami myślę, że wiesz i serce ci pęka.
Podobno gdy umierasz, lecisz
sobie lecisz.
Nie rozmawiam z nikim, z nikim się nie dzielę.
Zachowaj resztę, wynoś się ze mnie.
Już na twarz nakładam brokat, mylą mi się słowa. Czego chciałaś mamo, tego już nie zmienisz, wszystko się już stało.
Gdy myśli nie mogą wędrować w przyszłość, bo nie jestem teraz w stanie jej wykreować, idą do wspomnień. A wspomnień jest zbyt wiele. Wpadam w płacz. Zaczynają się niepozorne wątpliwości we własne siły aż w końcu nieśmiałe myśli o tym by lecieć, sobie lecieć. Nie żalę się nikomu jak to mam w moim bardzo kiepskim zwyczaju i zostaję z tym sama. Nie wiedząc co z tym zrobić, opowiadam swe niezadowolenia szklance wina. Ale dziś nie uciekasz z mojej głowy tak łatwo. Uchyliłam lekko furtkę świadomości i wleciały Twoje dobre cechy. Nie będę ich wymieniać bo nie mają teraz znaczenia przy tym wszystkim co przeważyło szalę w koniec. Nie pozwalasz zbyt łatwo o sobie zapomnieć. Zachowaj resztę, wynoś się ze mnie.
Nakładam makijaż, uśmiech i dobre uczynki. Taka dobra córka. A wyrzuty sumienia zżerają od środka. Tak bym chciała Ci powiedzieć mamo, nie wytrzymuję już tych kłamstw. Ale tego już nie da się zmienić. Ani tego co zaszło z Maćkiem, ani tego co robię gdy wychodzę z domu, ani wielu innych spraw, które zawaliłam. Czasami myślę, że wiesz i serce ci pęka.
poniedziałek, 13 kwietnia 2020
Co w głowie... krzyczy
Bałagan mam w głowie.
Mogę wysprzątać każdy zakątek mieszkania, uporządkować wszystko maniakalnie. I robię to. Problem w tym, że moja głowa pełna jest nieuporządkowanych myśli. Lęki, obawy, zmartwienia. Nie myślę o nich w ciągu dnia, ale przychodzi wieczór i choć jestem śpiąca, nie umiem zasnąć, bo uporczywie o tym wszystkim myślę. A potem wypełza to w snach. Przekształca wszystko i wpływa na poranki. Kiedyś pisałam o tym, że sny zatruwają mi poranki. Znowu tak jest. Chociaż postaci nie są jasne, zazwyczaj wiem skąd się biorą i czyim są uosobieniem. Więzienie, strzelaniny, porwania, gwałty? Nie myślę przecież o takich rzeczach, a o osobach. Dlaczego podświadomość kreuje czarne scenariusze? Dlaczego nie wspomina tego co dobre? Pieknych chwil, słonecznych dni z zaskakującym deszczem, leśnych spacerów, wyjazdów w góry czy gdziekolwiek indziej?
Chcę zazielenić umysł. Niech powstanie tam piękny las, pełen cudownych, pachnących świeżym życiem niespodzianek. Niech wyrosną piękne paprocie, drzewa zajdą mchem i zamieszkają wiosennie nucące ptaki. Niech powstanie tam stolik i miejsce na ognisko, przy którym razem z najbliższymi mej duszy, będę mogła śpiewać piosenki wspominając piękne chwile.
Dużo zieleni, bo jest nadzieją. Piękna przeszłość dająca wiarę, że przyszłość też będzie piękna.
Mogę wysprzątać każdy zakątek mieszkania, uporządkować wszystko maniakalnie. I robię to. Problem w tym, że moja głowa pełna jest nieuporządkowanych myśli. Lęki, obawy, zmartwienia. Nie myślę o nich w ciągu dnia, ale przychodzi wieczór i choć jestem śpiąca, nie umiem zasnąć, bo uporczywie o tym wszystkim myślę. A potem wypełza to w snach. Przekształca wszystko i wpływa na poranki. Kiedyś pisałam o tym, że sny zatruwają mi poranki. Znowu tak jest. Chociaż postaci nie są jasne, zazwyczaj wiem skąd się biorą i czyim są uosobieniem. Więzienie, strzelaniny, porwania, gwałty? Nie myślę przecież o takich rzeczach, a o osobach. Dlaczego podświadomość kreuje czarne scenariusze? Dlaczego nie wspomina tego co dobre? Pieknych chwil, słonecznych dni z zaskakującym deszczem, leśnych spacerów, wyjazdów w góry czy gdziekolwiek indziej?
Chcę zazielenić umysł. Niech powstanie tam piękny las, pełen cudownych, pachnących świeżym życiem niespodzianek. Niech wyrosną piękne paprocie, drzewa zajdą mchem i zamieszkają wiosennie nucące ptaki. Niech powstanie tam stolik i miejsce na ognisko, przy którym razem z najbliższymi mej duszy, będę mogła śpiewać piosenki wspominając piękne chwile.
Dużo zieleni, bo jest nadzieją. Piękna przeszłość dająca wiarę, że przyszłość też będzie piękna.
niedziela, 5 kwietnia 2020
Fuck off
Muszę to z siebie wyrzucić w ostatni sposób jaki został. Śnił mi się znów ten kretyn ze swoją dziewczyną. Mam tego dosyć. Czuję się zajebiście, a potem takie głupoty niepotrzebnie mnie wkurwiają. I nie chodzi o to, że szybko wymienił mnie sobie na inną. Chodzi o sam fakt, że siedzi w mojej podświadomości, a chciałabym żeby już wypierdalał i nie mącił więcej moich snów.
Serce i rozum.
Wiem wiem, opuszczam się w pisaniu... Ale przez to siedzenie w domu niewiele się dzieje.
Dziś liturgia na kamerkach. Niesamowicie ucieszyłam się widząc moich braci ze wspólnoty. W takich momentach jeszcze bardziej doceniam ten dar. A jednocześnie, czułam jakiś smutek i przygnębienie z powodu tej sytuacji która jest... Brak wspólnej Paschy w tym roku? Jezu, przyjdź.
Tęsknię za kimś. Myślę o tym już od kilku dni. Dziwi mnie to i jednocześnie mam ochotę siebie skarcić, bo nigdy nie chciałam tego czuć. Czy przez tęsknotę która przyszła w tym czasie wychodzi na jaw to, co blokuję w sobie? Możliwe, ale lepiej to stłumić. Związać i wrzucić w komorę zapomnianych myśli na dnie serca.
W styczniu zapisałam pewne fragmenty w swoim pamiętniku. 1. Tęsknię za czymś, czego nie było, bo nigdy nie umiałam tego w sobie wzbudzić. 2. To dopiero będzie, jak zakocham się w Nim tak intelektualnie i w jakiś sposób uzależnię, a nie będę mogła fizycznie. Bo nawet NIE CHCĘ. Rozdwojenie kurwa jaźni Emly.
I tak oto dzięki tej zaporze którą stworzył mój mózg na szczęście sobie na to nie pozwalam.
Ale mógłby też stworzyć zaporę na tęsknotę.
Co u mnie? Chyba mam za dużo czasu na myślenie.
Dziś liturgia na kamerkach. Niesamowicie ucieszyłam się widząc moich braci ze wspólnoty. W takich momentach jeszcze bardziej doceniam ten dar. A jednocześnie, czułam jakiś smutek i przygnębienie z powodu tej sytuacji która jest... Brak wspólnej Paschy w tym roku? Jezu, przyjdź.
Tęsknię za kimś. Myślę o tym już od kilku dni. Dziwi mnie to i jednocześnie mam ochotę siebie skarcić, bo nigdy nie chciałam tego czuć. Czy przez tęsknotę która przyszła w tym czasie wychodzi na jaw to, co blokuję w sobie? Możliwe, ale lepiej to stłumić. Związać i wrzucić w komorę zapomnianych myśli na dnie serca.
W styczniu zapisałam pewne fragmenty w swoim pamiętniku. 1. Tęsknię za czymś, czego nie było, bo nigdy nie umiałam tego w sobie wzbudzić. 2. To dopiero będzie, jak zakocham się w Nim tak intelektualnie i w jakiś sposób uzależnię, a nie będę mogła fizycznie. Bo nawet NIE CHCĘ. Rozdwojenie kurwa jaźni Emly.
I tak oto dzięki tej zaporze którą stworzył mój mózg na szczęście sobie na to nie pozwalam.
Ale mógłby też stworzyć zaporę na tęsknotę.
Co u mnie? Chyba mam za dużo czasu na myślenie.
Subskrybuj:
Posty (Atom)