sobota, 29 lutego 2020

Drugs, tears, suicide

Leki zaczynają działać, bo nie myślę nawet o tym żeby się uszkodzić. Jedynie tęsknię za alkoholem i mam ochotę coś wziąć albo zajarać. Wróciły nerwy. Zmniejszyli mi chyba Relanium i już nie jestem taka nieobecna. Nawet zaczęłam odczuwać złość.

Tylko wieczory i samo leżenie w łóżku zawsze kierują moje myśli ku Niemu. Chciałabym wyć, ale umiem jedynie uronić kilka łez. Chcę to wyrzucić z siebie. Oczyścić umysł. Chociaż wiem, że się nie da, ale myślę, że każdy czasem chce się wypłakać.

Nie wierzę, że myśli samobójcze nie wrócą po wyjściu ze szpitala, bo czasami żałuję, że tego nie zrobiłam. Po prostu życie jest za trudne, a ja nie mam na to siły.

piątek, 28 lutego 2020

Nie chcę umrzeć z miłości.

Jak to jest usłyszeć od mamy "kocham cię"? Słyszałam to może dwa razy oraz przed chwilą. Widzę, że coś się w Niej zmienia. Nie olewa tematu. Mówi do mnie "kochanie".

Byłam dziś chwilę na terapii zajęciowej ale byłam zbyt zdołowana i wyszłam. Położyłam się, zasnęłam, przyszedł Franek.

Coraz bardziej uświadamiam sobie jak bardzo jestem uzależniona. Wolałabym jakieś dragi, może bym zdechła. Ale uzależnienie od Ciebie i moja niemoc w tej sprawie, zabija mnie bardzo powoli. To ja się zabiję.

czwartek, 27 lutego 2020

Pusta szklanka.

Leki mnie nadzwyczajnie uspokajają, ale odbierają mi uczucia i emocje. Nic mnie nie cieszy, nie umiem płakać. Umiem tylko być przygnębiona i czuć smutek jak po stłuczeniu szklanki która nic dla mnie nie znaczy. Zabrali mi mnie. Jedyne o czym jeszcze myślę to śmierć i On.
Mam tak żyć?
Co będzie dalej?
Mam pytania w głowie, na które nie ma odpowiedzi.

środa, 26 lutego 2020

(nie)odpoczywam.

Dziś postanowiłam zachować spokój. Nawet mi wychodzi. Ale wiadomo, ze mną różnie. Byli u mnie rodzice. Czasami myślę, że za dużo już tych odwiedzin. Z jednych się cieszę, inne mnie męczą. Wszystko zależy od dnia i jebanych leków.
Chcę odpoczynku, ale wszystko wróciło. Dlatego odpoczynek jest udręką. Jestem w więzieniu swoich myśli i pragnień gdy tylko usiądę, położę się, przez chwilę czegoś nie robię.

Dlaczego to się stało?


Znów nie mogę zasnąć mimo że dają mi leki na spanie.

"Why don't you be you
And I'll be me"

wtorek, 25 lutego 2020

Tracę przytomność. Fizycznie i psychicznie.

Nie mogłam spać do 1 w nocy. Emocje mną targały, brak porozumienia boli. Płacz. A rano jak zwykle pobudka, leki- znów jakiś nowy. "Ładowanie telefonów!". Idę. Kręci mi się w głowie. Idę slalomem, podchodzę, w ostatniej chwili mówię, że zaraz zasłabnę. Łapią mnie, słyszę jak z zaświatów że wzywają pielęgniarki. Nic nie widzę, czerń, odzyskuję wzrok, wiozą mnie na wózku.

Była u mnie Niksa, ale średnio kontaktowałam. Później Kamcia z Jackiem, uczyli mnie skręcać fajki, było całkiem miło.

Wieczorna wizyta lekarza, tym razem ordynator. Nie spodziewałam się, że cały personel szpitalny już wie o moich odpałach. Mocno mnie obserwują. Ciężko mi dotrzymać obietnic które im daję, ale wstyd gdy muszę się przyznać, że którąś złamałam jest gorszy.

poniedziałek, 24 lutego 2020

Dotyk bez świadomości.

Druga sesja z psychologiem. Nie sądziłam, że fakty, które przerobiłam już w swojej głowie, połączą się z czymś, co przez tyle lat mnie niszczyło. Odbiło się to na relacji z Maćkiem, a ja nie potrafiłam o tym mówić. I kogo mam kurwa obwiniać? Rodziców, że nie poszli ze mną tego zbadać? Człowieka, który mi to zrobił? Kogo? Może siebie, że myślałam że tak po prostu mam. To przeszłość o której zapomniałam, ale przyczyna we mnie siedzi. I jest przyczyną innych problemów.
Myślałam, że mam dobry dzień, ale znów się zmieniło. Chciałabym wyjść na dwór. Po prostu odetchnąć świeżym powietrzem. I przemyśleć to. I wykrzyczeć to.
Nie umiem tu znaleźć alternatywy dla żyletki.

niedziela, 23 lutego 2020

Chcę ulgi.

Chciałam. Krwi. Pierwszy dzień którego nie przespałam. Coś za coś, nie śpię-myślę i chcę blizn. Dziś niedziela, ominie mnie wiele rzeczy: Spotkanie Młodych z Nikosem, katecheza wielkopostna i urodziny Marty.
Już całe neo wie. Wiedziałam że tak będzie. W sumie trudno, niech wiedzą. Moja katechistka pytała Kamili czy mogą poinformować Nikosa. Ucieszyłabym się gdybym mogła z Nim porozmawiać. Chyba tego potrzebuję.

Jakiś pacjent zgłosił lekarzowi, że pytałam kogoś o żyletkę. Zostałam wezwana. Ten lekarz jest bardzo miły, trochę mnie uspokoił w jednej kwestii i dał znów promyk nadziei, że mi pomogą. Ale wciąż byłam pełna emocji i miałam potrzebę wyładowania ich. Jakoś przeszło.
Odwiedziła mnie Asia, było super. Z Nią można pośmieszkować na te psycho tematy. Ona najbardziej mnie rozumie i powiedziała, że cieszy ją w tym wszystkim fakt że Ona też ma kogoś kto Ją rozumie, chociaż oczywiście nie chciałaby żebym to przeżywała. Patrząc na moją rękę zapytała czy widelec też powinni mi wziąć i się zaśmiała. No cóż, naprawdę w tym szpitalu niezbyt jest czym sobie ulżyć (bo nie uważam tego za robienie sobie krzywdy).
Mama z Basią przyjechały po Asię i mama wbiegła na górę tylko fajki mi dać haha. Ale zdążyła się jeszcze wyściskać ze swoją znajomą pielęgniarką która tu pracuje. Co za życie 😆

sobota, 22 lutego 2020

Sobota.

Ciągle śpię. Ale zaczęłam w końcu jeść, a to wszystko przez Martę, która przywiozła mi torbę jedzenia, chociaż mówiłam, że nie chcę. Może to dziwne, ale źle mi z tym. Właśnie dlatego nie chciałam odwiedzin. Nie chciałam żeby ludzie przychodzili i wykazywali nagle większe zainteresowanie, przynosili coś dla mnie a tym bardziej jedzenie. Dlatego powiedziałam o tym tak niewielu osobom. Dlatego zatrzymałam to w tajemnicy nawet przed wspólnotą. A i tak wszyscy będą wiedzieć. Nie potrzebuję ich litości, tylko zrozumienia.
Nieważne.

Czuję się, jakbym nie była sobą. Jakbym była tylko ciałem leżącym.
Nie mogę iść nawet jutro na mszę. To byłby lepszy lek niż te wszystkie tutaj, ale nie.

piątek, 21 lutego 2020

Śpię.

5:40 Dzień dobry pani Emilio pobierzemy krew.
7:00 Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus (kuźwa chciałam iść do spowiedzi ale nie wstanę.)
9:00 Leki!
10:00 Dzień dobry. Pani wczoraj przyjęta? Jak się pani czuje?... Pani będzie na konsultację z psychologiem.
12:00 Pani Emilio woli pani sobie jeszcze spać czy porozmawiać w poniedziałek? Możemy w poniedzialek, jak pani woli.

Musiałam już porozmawiać. Też głupia jestem, że mówię całą prawdę. "Może Pani mi dać albo lekarz przyjdzie przeszukać rzeczy".
I w ten sposób pozbyłam się żyletek a zyskałam prochy na sen. Zajebiście.

Ale przynajmniej gadającą babę chyba uspali czymś bo jest spokój.

czwartek, 20 lutego 2020

Szukam siebie.

Dwie tabletki relanium w ciągu dnia to nie za wiele?...
Ciężki dzień. Dziwni ludzie.
Wkurwiająca stara baba w sali która ciągle gada i wszyscy mają tego dość.
Dziewczyna 21 lat która wozi misia na chodziku, mówi jak dziecko, jej marzeniem jest mieć pokój, koleżankę i dostała napadu śmiechu z radości mówiąc że będzie normalną dziewczyną, gdy dałam jej taką nadzieję. Rozmawiam z nią. Dałam jej kartkę i kredki, powiedziałam żeby poszła na świetlicę i spróbowała narysować swoje emocje, to, co czuje. Użyła tylko czarnej kredki, napisała o czym marzy z mnóstwem błędów ortograficznych i narysowała pokój z biurkiem, lampką, łóżkiem, misiem. Ten rysunek był rysunkiem sześciolatki. Boli mnie próba zrozumienia jej sytuacji, gdzie rodzice piją i mają ją gdzieś, siostra nią pomiata i kopie w brzuch a w domu nie ma nawet łazienki. Nie jesteście w stanie sobie jej wyobrazić.
Ćpun który próbuje coś do mnie mówić, ale mamrocze coś ledwie, chyba chciał papierosa, ale boję się że mnie obrzyga. Ledwo chodzi, bałam się że się na mnie przewróci, jest chudy, wygląda jak wyciągnięty ze śmietnika. Co to kurwa za życie? Nigdy nie widziałam człowieka w takim stanie.

I ja. Jestem tu. Więc czy jestem normalna? Co znaczy normalność?
Chcę tu samotności, ale nie ma takiego miejsca. Chcę chwili, żeby przemyśleć chociaż to, co wczoraj się wydarzyło. Ale wydaje mi się to odległe, jakby tylko flashback z dawnych czasów.
Ale mam dowód, dla samej siebie. Siniak na brodzie i rany na ciele. Coś jak medium.
Zabrali mi łańcuszek, bo ktoś mógłby się na nim powiesić. Aż się popłakałam.




środa, 12 lutego 2020

Już nic.

"Szukasz problemu tam gdzie go nie ma."

"Jakbyś miała takie życie jak ja miałem to już byś się dawno zabiła."

Słowa taty gdy oznajmiłam, że dostałam od psychiatry skierowanie do szpitala do którego mam się jak najszybciej zgłosić.

sobota, 8 lutego 2020

Trzepot skrzydeł motyla może wywołać tornado.

Wszystko się sypie.
A może dopiero buduje? Nie wiem. Od wczoraj jestem w innym salonie. Poszłam do biura, powiedziałam co mi na sercu leżało i mnie przenieśli. Tylko czy to zmieni moje samopoczucie? Nie mam siły nawet zjeść śniadania a co dopiero pracować. Powinnam iść na terapię. Póki co poczekam co mi psychiatra powie w środę.
Znów mam ochotę się doprowadzić do stanu jak w sylwestra i 5 stycznia. Ale co mi to da? Będzie jeszcze gorzej. Chociaż jeśli będzie gorzej, to może mi to dać odwagę, żeby w końcu wszystkich zostawić.


Edit 13.47: Wracając z pracy pierwszy raz widziałam na żywo tatę Maćka. Minęliśmy się twarzą w twarz. Miło, że w końcu po 3 latach miałam przyjemność zobaczyć osobę dzięki której nasz związek zaczął się rozpadać i która nie znając mnie wyrobiła sobie zajebiste zdanie na mój temat. Ale przynajmniej mogłam poczuć się bliżej Maćka, jakkolwiek idiotyczne to brzmi. Dziękuję. Wyję. Pozdrawiam.(:

czwartek, 6 lutego 2020

Te wszystkie smuty wpisują się w moje myśli.

Before I fall out, show me somehow I can make it.
All that we gave, was it wasted?
Falling down broke, only one hope
That you'll make it.

Give me something
To hold onto.
I've got nothing
Since I've lost you.

środa, 5 lutego 2020

Powrót.

Ja pierdole. Dopiero teraz to wszystko rozumiem. Dlaczego nie widziałam tego wcześniej? Te wszystkie posty Maćka nabrały dla mnie sensu. Kurwa po pół roku dopiero jestem w stanie to pojąć? A jeśli przeczytam za kolejne pół zrozumiem jeszcze więcej? On zaplanował tą datę. "Ósmy szóstego, a osiem zostało". Już wtedy wiedział, że się nie spotkamy. Ale dlaczego akurat wtedy? Ja już wariuję od tego wszystkiego. Nie umiem się podnieść. Nie umiem, naprawdę. Znów godzina płaczu z rana. Znów nie mogłam wyczołgać się z łóżka bo mi się przyśnił.
Co mam robić? Co mam kurwa robić??

poniedziałek, 3 lutego 2020

No życie

Po chuj ja się w ogóle wysilam. Najlepiej mieć wyjebane na wszystko bo i tak nic nie przynosi efektów. I to się odnosi każdej sfery mojego życia. Chcesz dobrze a wszystko się pierdoli. Benek się obraził na mnie i nawet nie wiem o co, chyba powiedziałam przy jego dziewczynie coś czego nie miałam. Idk. O Maćku to już kurwa nie chce mi się nawet pisać bo mam wrażenie, że mi coraz bardziej odpierdala w tej kwestii. Z pracy mam uciekać, bo wszyscy mi tak radzą. Z Jadzią nie umiem się zgadać na rozmowę nie mówiąc już o tym jak są momenty gdy jej potrzebuję albo chcę się wygadać komuś. Zawsze pytam jak u Niej i nie zawsze zdążę opowiedzieć to co chcę... Zgubiłam mój różaniec. Niby głupota, a czuję że kolejny wyjęty ze mnie gwóźdź trzymający mnie w kupie. A tych gwoździ poszło już w pizdu i zaraz się rozsypię. Bartek z Darkiem. Coraz więcej bliskich którzy odchodzą z neo. No i Kej do którego nie wiem czemu ale jakoś impulsywnie i niepotrzebnie dziś napisałam. Nie umiem nic definitywnie zamknąć. Ciągle rozrzucam po różnych kątach życia jakieś pierdolone nadzieje.
Znów mam myśli samobójcze. Tablety na spanie i elo. :(

sobota, 1 lutego 2020

Obliviate

Niepotrzebnie wciąż tam zaglądam. Utrudniam sobie życie martwiąc się o Niego, myśląc o tej dziewczynie, przypominając sobie chwile i wyobrażając sobie jak mogłoby...

Ale nie mogłoby. W tym cały problem. Znów wszystko o nim przypomina. Znów zaczęłam nosić ten cholerny łańcuszek. Nie potrzebuję durnych zdjęć, pamiętam dokładnie jego twarz. Układ kości, cienie, kolor skóry, kształt zarostu, brwi i ust, każde przebarwienie i spojrzenie.

Nie chcę, ale tęsknię.
Nie powinnam, ale tęsknię.

Gdyby tak dało się usunąć pamięć...