Zaniedbana przez rok winorośl, nie podcięta, bez opieki, szybko wrasta w niepasujące do niej środowisko. Owija się w tuje oraz inne napotkane po drodze drzewa. Po roku ciężko ją wyciągnąć, trzeba użyć dużo siły aby wyrwać suche, nie dające owocu gałęzie wplątane w inne rośliny.
Tą winoroślą jestem ja. W ubiegłym roku wplątałam się w niepasujące do mnie otoczenie, robiłam rzeczy niepodobne do mnie, a wyjście z tego jest trudne. Jednej gałęzi już dawno tak się uczepiłam. Trzyma mnie teraz przy sobie a ja nie mogę sama wyjść. Trzeba zdecydowanego, silnego pociagniecia by mnie z tego wyrwać.
Myślę, że wyrwana już jestem, jednak zostały na mnie resztki z tamtego drzewa. Uschnięte gałęzie trzeba pociąć na kawałki i wrzucić do worka, którego zawartość zostanie wywieziona i spalona.
Dziś byłam na działce z tatą. Z początku gdy mnie o to poprosił, nie zareagowałam zbyt entuzjastycznie. Pomyślałam jednak, że narzekam tyle razy że jestem jakby odcięta od rodziców, a gdy tata proponuje mi wspólne wyjście na ogródek, żeby razem popracować, to co? To ja nie mam ochoty. Stwierdziłam, że to właśnie może być moment, kiedy porobię coś razem z tatą i spędzimy czas sami. I teraz jestem bardzo zadowolona, że poszłam! Pięknie świeci słońce, widać pierwsze oznaki wiosny takie jak krokusy, mały trzmiel, budzące się do życia krzewy a nawet mrówki! Może to dziecinne, ale ja taka jestem. Wiosna jest moją ulubioną porą roku i odkąd byłam mała, zawsze szukałam jej pierwszych oznak. Tak zostało do dziś. Uśmiechałam się szczerze chłonąc promienie słońca i delikatny, ciepły wiatr, wykonując pracę którą zlecił mi tata.
Jest wiosna. Jestem na dobrej drodze.
sobota, 28 marca 2020
czwartek, 26 marca 2020
?Pytania???
Jak dużo czasu musi upłynąć zanim naprawdę zrozumiesz, że coś było błędem?
Mnie zajęło to prawie cztery lata. Dziś w każdej chwili gdy On mnie prześladuje, myślę o tym. A teraz czuję się na dodatek jakbym musiała znosić za to karę. Każdego dnia podobne sny. I myśl, że nie dam rady kolejnemu zaufać, mimo, że chcę. Pewnie by powiedział, że robię z siebie ofiarę, ale po ostatnim spotkaniu czuję się jak ofiara. Prześladuje mnie ta chwila. Nie daje mi spokoju. Sprawia, że czuję się dogłębnie skrzywdzona.
Kiedy wydłubałam sobie jebane oczy że kurwa tak długi czas byłam ślepa??
Czy terapia mi z tym pomoże? Czy w końcu nie będę czuć się jak ofiara?
Czy to moja wina?
Zbyt dużo pytań, a odpowiedzi nie poznam.
Mnie zajęło to prawie cztery lata. Dziś w każdej chwili gdy On mnie prześladuje, myślę o tym. A teraz czuję się na dodatek jakbym musiała znosić za to karę. Każdego dnia podobne sny. I myśl, że nie dam rady kolejnemu zaufać, mimo, że chcę. Pewnie by powiedział, że robię z siebie ofiarę, ale po ostatnim spotkaniu czuję się jak ofiara. Prześladuje mnie ta chwila. Nie daje mi spokoju. Sprawia, że czuję się dogłębnie skrzywdzona.
Kiedy wydłubałam sobie jebane oczy że kurwa tak długi czas byłam ślepa??
Czy terapia mi z tym pomoże? Czy w końcu nie będę czuć się jak ofiara?
Czy to moja wina?
Zbyt dużo pytań, a odpowiedzi nie poznam.
wtorek, 24 marca 2020
Myśli odbite w zielonej herbacie.
Nigdy wcześniej nie zastanawiałam się jak to jest zdrowo czegoś żałować. Pisząc zdrowo, mam na myśli bez aury depresji, bez popadania w histerię i nadmiernej nienawiści do siebie oraz kogoś kogo to dotyczy.
Dziś, parząc herbatę zreflektowałam się nad tym, bo zobaczyłam Jego aktywność na messengerze od której mnie odzwyczaił przez 8 miesięcy a do której średnio się przyzwyczajam.
Nie chcę już takiego przyzwyczajenia.
Ale dziś nie umiem nawet uronić łzy, mimo, że żałuję tamtych nocy. Żałuję pierwszej i ostatniej. I wszystkich które były pomiędzy. Żałuję każdego poranka w domu Jego rodziców.
Jednak... nie mogłabym być kim jestem bez tego, prawda?
Muszę przyznać to w końcu sama przed sobą. Straciłam wiele. Czas się podnieść. Czas się z tym pogodzić, bo czasu nie mogę cofnąć.
Muszę przyznać to w końcu sama przed sobą. Straciłam wiele. Czas się podnieść. Czas się z tym pogodzić, bo czasu nie mogę cofnąć.
poniedziałek, 23 marca 2020
Wygrana.
Trochę zamilkłam.
Nowe dni. Zupełnie dziwne przez kwarantannę. Mam czas. Mam czas na przemyślenia, na bycie z rodziną i nadrabianie zaległości w serialach itp. Czuję spokój. Nietypowy, bo jednak z nutą ryzyka. Czuję się jakbym balansowała na linie nad przepaścią, ale robiła to z wprawą, uśmiechem i brakiem jakiegokolwiek strachu. Ze świadomością śmierci pode mną, ale uczuciem zwyciężenia jej. Ze swobodą docieram każdego dnia na drugą stronę z poczuciem siły.
Depresja jest pode mną. To ona spadła w przepaść.
Nowe dni. Zupełnie dziwne przez kwarantannę. Mam czas. Mam czas na przemyślenia, na bycie z rodziną i nadrabianie zaległości w serialach itp. Czuję spokój. Nietypowy, bo jednak z nutą ryzyka. Czuję się jakbym balansowała na linie nad przepaścią, ale robiła to z wprawą, uśmiechem i brakiem jakiegokolwiek strachu. Ze świadomością śmierci pode mną, ale uczuciem zwyciężenia jej. Ze swobodą docieram każdego dnia na drugą stronę z poczuciem siły.
Depresja jest pode mną. To ona spadła w przepaść.
piątek, 20 marca 2020
Odkrywam świat.
Dziwnie było wyjść na otwartą przestrzeń. Dziwnie było wejść do swojego pokoju lub siedzieć w kuchni- niski sufit, mała przestrzeń. Dziwna jest CISZA. Tykające zegary. Dziwnie było zmywać naczynia w zlewie a nie w umywalce. Dziwnie jest móc ładować telefon kiedy chcę. Dziwnie jest chodzić, szybko się zmęczyłam.
Czuję się, jak przeniesiona w inny świat.
Recepta w rękę i obeszłam 6 aptek, do każdej stałam w kolejce na dworze, gdzie było już zimno i każdy lek kupiłam w innej aptece bo nie mieli XD
A potem chiiiill z Niksą i bania zadowolona. Wróciłam do domu i 2h sprzątałam, aż w końcu mogę dokończyć dzisiejszy post:)
Mam nadzieję, że jutro w tej rzeczywistości będzie mi lepiej.
Czuję się, jak przeniesiona w inny świat.
Recepta w rękę i obeszłam 6 aptek, do każdej stałam w kolejce na dworze, gdzie było już zimno i każdy lek kupiłam w innej aptece bo nie mieli XD
A potem chiiiill z Niksą i bania zadowolona. Wróciłam do domu i 2h sprzątałam, aż w końcu mogę dokończyć dzisiejszy post:)
Mam nadzieję, że jutro w tej rzeczywistości będzie mi lepiej.
czwartek, 19 marca 2020
Ostatni.
Ostatni w pełni szpitalny. Jutro wypis. Bardzo niespodziewanie to nadeszło.
Czuję się dziwnie, od miesiąca nie byłam na dworze i to jest coś, czego nie mogę się doczekać. Przyzwyczaiłam się do bycia tutaj. To jak przeprowadzka, po miesiącu czujesz się jak w domu. I chociaż to nadal szpital, będę go opuszczać z nutą nostalgii.
Jednak nic nie przewyższy mojej radości z tego, że w końcu zobaczę się z rodziną. Że w końcu będę w swoim domu. Że nie będę otwierać klamek łokciem ze strachu, że się czymś zarażę. Że wejdę do swojego ukochanego pokoju, wśród swoich rzeczy i tego, że w końcu będę mogła szukać więcej błogosławieństw których wcześniej nie dostrzegłam.
I Slay. Tego też nie mogę się doczekać. Babski wieczór ze Slay i robienie różnych rzeczy razem. To jest super!!
O, wiecie na co jeszcze mam ochotę? Na zmywanie naczyń, bo uwielbiam to robić!
I cieszy mnie też, że niektórzy czekają już na moje usługi fryzjerskie 😄💇♂️ Uwielbiam.
Próbowałam dziś przez chwilę się wyciszyć i zinterpretować tekst pewnej piosenki którą uwielbiam, zresztą jak wszystkie inne zespołu The Dø. Widzę pewne porównania do pobytu tutaj, ale może napiszę o tym innym razem. Jednak załączam piosenkę. Wsłuchaj się... Czytelniku.
Czuję się dziwnie, od miesiąca nie byłam na dworze i to jest coś, czego nie mogę się doczekać. Przyzwyczaiłam się do bycia tutaj. To jak przeprowadzka, po miesiącu czujesz się jak w domu. I chociaż to nadal szpital, będę go opuszczać z nutą nostalgii.
Jednak nic nie przewyższy mojej radości z tego, że w końcu zobaczę się z rodziną. Że w końcu będę w swoim domu. Że nie będę otwierać klamek łokciem ze strachu, że się czymś zarażę. Że wejdę do swojego ukochanego pokoju, wśród swoich rzeczy i tego, że w końcu będę mogła szukać więcej błogosławieństw których wcześniej nie dostrzegłam.
I Slay. Tego też nie mogę się doczekać. Babski wieczór ze Slay i robienie różnych rzeczy razem. To jest super!!
O, wiecie na co jeszcze mam ochotę? Na zmywanie naczyń, bo uwielbiam to robić!
I cieszy mnie też, że niektórzy czekają już na moje usługi fryzjerskie 😄💇♂️ Uwielbiam.
Próbowałam dziś przez chwilę się wyciszyć i zinterpretować tekst pewnej piosenki którą uwielbiam, zresztą jak wszystkie inne zespołu The Dø. Widzę pewne porównania do pobytu tutaj, ale może napiszę o tym innym razem. Jednak załączam piosenkę. Wsłuchaj się... Czytelniku.
środa, 18 marca 2020
Nawiedzona Gosia XD
Co tu dużo mówić. Czuję się nadal świetnie i stabilnie, ale kurka nawet ludzie mi wierzyć nie chcą!
Dziś myślałam o tym jak widzieć Chrystusa w drugim. Nawiedzona Gosia mnie doprowadza do granic wytrzymałości, totalnie psychiczna i nic nie przemówisz. 50 razy na dzień mówi "Ale dasz mi papierosa", kilka razy "lubisz mnie?" z tym jednym wystającym zębem i jakieś 30 razy tonem niczym Loretta z "Przekleństwo Millhaven" że "mój mąż przyjedzie. Przywiezie ciasto." I teraz do tego dołóżcie sobie ten głos XD I nie przegadasz że nie przyjedzie bo nie ma odwiedzin. "Ale on ma specjalne względy"😆 A mąż pewnie też wymyślony. To jest komiczne ale jednocześnie nie mogę już z nią wytrzymać. Kradnie ludziom fajki, po czym błaga mnie żebym jej dała albo zostawiła, a potem jeszcze z Nią walczę o czyjś jogurt z lodówki na którego kradzieży ją przyłapałam a ona mi wmawia że to jej i że nie ukradła itd. XD NAWIEDZONA GOSIA. Psychiatryk hehe
No ale właśnie, what would Jesus do? Dawałby jej ciągle fajki? Ja już nie wiem jak się zachowywać względem tej kobiety. Męczy mnie to trochę psychicznie.
Co nie zmienia faktu że czuję się zajebiście!
Dziś myślałam o tym jak widzieć Chrystusa w drugim. Nawiedzona Gosia mnie doprowadza do granic wytrzymałości, totalnie psychiczna i nic nie przemówisz. 50 razy na dzień mówi "Ale dasz mi papierosa", kilka razy "lubisz mnie?" z tym jednym wystającym zębem i jakieś 30 razy tonem niczym Loretta z "Przekleństwo Millhaven" że "mój mąż przyjedzie. Przywiezie ciasto." I teraz do tego dołóżcie sobie ten głos XD I nie przegadasz że nie przyjedzie bo nie ma odwiedzin. "Ale on ma specjalne względy"😆 A mąż pewnie też wymyślony. To jest komiczne ale jednocześnie nie mogę już z nią wytrzymać. Kradnie ludziom fajki, po czym błaga mnie żebym jej dała albo zostawiła, a potem jeszcze z Nią walczę o czyjś jogurt z lodówki na którego kradzieży ją przyłapałam a ona mi wmawia że to jej i że nie ukradła itd. XD NAWIEDZONA GOSIA. Psychiatryk hehe
No ale właśnie, what would Jesus do? Dawałby jej ciągle fajki? Ja już nie wiem jak się zachowywać względem tej kobiety. Męczy mnie to trochę psychicznie.
Co nie zmienia faktu że czuję się zajebiście!
wtorek, 17 marca 2020
Czas
Tak sobie czytam te posty poprzednie i kurwa XD. Nadzieja, nie nadzieja, poczekać jak na motyla. No kurde, nawet działa!
Czytam wszystkie z pobytu w szpitalu. I widzę OGROMNĄ różnicę! Nie sądziłam, że coś mi pomoże, a pomaga. Mam siłę by zmieniać. Farmakologio kocham cię, bo w końcu chcę żyć. Tak na serio. Wiele wydarzeń które miały tu miejsce dało mi do myślenia. Były to trudne sytuacje, ale ważne lekcje w życiu. Nie chcę się poddawać.
Part II
Nie zdążyłam Ci powiedzieć, że tęsknię. I o nadziei, że w końcu się spotkamy.
Kej. Pisaliśmy. A później rozmawialiśmy 1h 17min. Cieszę się z tego, ale miałam wrażenie, że gdy tylko powiedziałam coś co chciałam by brzmiało tak byś się domyślił, to miałeś na to jakąś odpowiedź. Jakby wymówkę. Chcesz mnie trzymać na dystans, tak czuję.
Jesteś dla wielu miły i zapewne nie tylko ze mną rozmawiasz w ten sposób. Więc posiedzę jeszcze czekając na tego motyla.
Nadal boję się odrzucenia i chociaż usłyszałam kilka komplementów, chyba nie darzysz mnie tym uczuciem. Ale wiem, że wszystko może się zmienić. Narazie spokój, delikatny uśmiech, jednak z małą nutą smutku.
Part III-napisałam "wiersz"
Nie ruszam się
stąd.
Od 26 dni
Doczekałam się, tak jak wskazał
Nathaniel Hawthorne
Przyleciał mój motyl, jednak musnął jedynie i odleciał.
Będę nadal czekać w bezruchu
Jeśli przylecisz...
chciałabym...
zostań na moim ramieniu.
Na dłużej.
Czytam wszystkie z pobytu w szpitalu. I widzę OGROMNĄ różnicę! Nie sądziłam, że coś mi pomoże, a pomaga. Mam siłę by zmieniać. Farmakologio kocham cię, bo w końcu chcę żyć. Tak na serio. Wiele wydarzeń które miały tu miejsce dało mi do myślenia. Były to trudne sytuacje, ale ważne lekcje w życiu. Nie chcę się poddawać.
Part II
Nie zdążyłam Ci powiedzieć, że tęsknię. I o nadziei, że w końcu się spotkamy.
Kej. Pisaliśmy. A później rozmawialiśmy 1h 17min. Cieszę się z tego, ale miałam wrażenie, że gdy tylko powiedziałam coś co chciałam by brzmiało tak byś się domyślił, to miałeś na to jakąś odpowiedź. Jakby wymówkę. Chcesz mnie trzymać na dystans, tak czuję.
Jesteś dla wielu miły i zapewne nie tylko ze mną rozmawiasz w ten sposób. Więc posiedzę jeszcze czekając na tego motyla.
Nadal boję się odrzucenia i chociaż usłyszałam kilka komplementów, chyba nie darzysz mnie tym uczuciem. Ale wiem, że wszystko może się zmienić. Narazie spokój, delikatny uśmiech, jednak z małą nutą smutku.
Part III-napisałam "wiersz"
Nie ruszam się
stąd.
Od 26 dni
Doczekałam się, tak jak wskazał
Nathaniel Hawthorne
Przyleciał mój motyl, jednak musnął jedynie i odleciał.
Będę nadal czekać w bezruchu
Jeśli przylecisz...
chciałabym...
zostań na moim ramieniu.
Na dłużej.
poniedziałek, 16 marca 2020
Przypływ wspomnień z pozytywnym skutkiem :)
Wczoraj i dzisiaj. Czuję się stanowczo lepiej. Jest piękna pogoda za oknem, która skłania mnie ku dobrym myślom. Czytam książkę "Sztuka życia bez narzekania". Widzę coraz więcej w sobie, a to dopiero początek i długa droga oraz terapia przede mną aby nauczyć się dostrzegać dobro. Narzekanie i dobro nie idzie ze sobą w parze. Nawet zaczęłam pozytywnie myśleć. I to tak serio. Nie jest to kwestia wahań na stroju, bo leki mnie stabilizują, a więc po prostu jest ze mną lepiej. Zaznaczam w książce ważne fragmenty odnośnie różnych sfer życia (rodzina, nadzieje-Kej, ocenianie ludzi itd.).
Wzięłam się wczoraj w przypływie pozytywów za zrobienie konspektu na kolonie. Chcę, żeby dzieciaki świetnie się bawiły i miały co wspominać. Rok temu wypłynęłam na głęboką wodę, nie wiedziałam co mnie czeka, ale teraz już wiem mniej więcej na czym stoję i chcę żeby dzieci się świetnie, bezpiecznie bawiły i nie nudziły. Naprawdę sporo tego napisałam. Dziś przenoszę to w telefon i ładnie poukładam.
Lubię być ciocią!!🤗🤹♀️🤸🏼♀️🏃🏻♀️👩👧👧
Wzięłam się wczoraj w przypływie pozytywów za zrobienie konspektu na kolonie. Chcę, żeby dzieciaki świetnie się bawiły i miały co wspominać. Rok temu wypłynęłam na głęboką wodę, nie wiedziałam co mnie czeka, ale teraz już wiem mniej więcej na czym stoję i chcę żeby dzieci się świetnie, bezpiecznie bawiły i nie nudziły. Naprawdę sporo tego napisałam. Dziś przenoszę to w telefon i ładnie poukładam.
Lubię być ciocią!!🤗🤹♀️🤸🏼♀️🏃🏻♀️👩👧👧
sobota, 14 marca 2020
Lepiej
Dzień był w porządku. Pospałam do obiadu, bo weekendy trzeba jakoś zabijać. Potem już jakoś zleciało. Na dziś, mam wrażenie, że jest lepiej. Chcę już wrócić do domu, bo z powodu braku odwiedzin jakoś mi ciężko. Modlitwa chyba mi pomaga.
Po dwóch w połowie nieprzespanych nocach i koszmarach, mam wrażenie, że dołożyli mi jeszcze coś na spanie. Więc lecę w krainę snu, mam nadzieję, że bardziej spokojnego.
Po dwóch w połowie nieprzespanych nocach i koszmarach, mam wrażenie, że dołożyli mi jeszcze coś na spanie. Więc lecę w krainę snu, mam nadzieję, że bardziej spokojnego.
czwartek, 12 marca 2020
Bezradność i egoizm.
Dzisiejszy dzień jest dla mnie jeszcze większą traumą. Nawet nie mam siły tego opisać, bo ręce drżą mi w płaczu.
Boże, weź na mnie wszystkie choroby tych ludzi. Teraz.
Miałam nie pisać więcej, bo właściwie tego nie da się opisać. Trzeba to zobaczyć na własne oczy.
Dziś odrobiłam ważną lekcję w życiu. Dostrzegłam jak bardzo jestem niewdzięczna za to co mam. Jaką od zawsze jestem egoistką. Myślałam, że widzę potrzeby i problemy innych, a tak naprawdę nigdy się tym nie interesuję. Myślę tylko o własnych problemach (!) Jakich problemach?? Kurwa nie mam żadnych problemów. Mam piękne życie, wspaniałą rodzinę i mam wspólnotę. Mam mnóstwo osób którym na mnie zależy, a kwestia mojego zdrowia jest wynikiem moich wyborów. Mam jeszcze o wiele więcej błogosławieństw o których nie zdaję sobie sprawy, bo skupiam się na ciągłym narzekaniu i niezadowoleniu z tego, co mi nie odpowiada.
Jestem egoistką.
Jezusie Chrystusie Synu Dawida ulituj się nade mną grzesznikiem.
Boże, weź na mnie wszystkie choroby tych ludzi. Teraz.
Miałam nie pisać więcej, bo właściwie tego nie da się opisać. Trzeba to zobaczyć na własne oczy.
Dziś odrobiłam ważną lekcję w życiu. Dostrzegłam jak bardzo jestem niewdzięczna za to co mam. Jaką od zawsze jestem egoistką. Myślałam, że widzę potrzeby i problemy innych, a tak naprawdę nigdy się tym nie interesuję. Myślę tylko o własnych problemach (!) Jakich problemach?? Kurwa nie mam żadnych problemów. Mam piękne życie, wspaniałą rodzinę i mam wspólnotę. Mam mnóstwo osób którym na mnie zależy, a kwestia mojego zdrowia jest wynikiem moich wyborów. Mam jeszcze o wiele więcej błogosławieństw o których nie zdaję sobie sprawy, bo skupiam się na ciągłym narzekaniu i niezadowoleniu z tego, co mi nie odpowiada.
Jestem egoistką.
Jezusie Chrystusie Synu Dawida ulituj się nade mną grzesznikiem.
środa, 11 marca 2020
Oddział umieralni ogólnej.
Starość. Młodość. Wszystko przemija.
Widziałam dziś oczy Śmierci. Cierpienia. Niemocy. Życia. Widziałam oczy Nieba.
Cisza.
Tak jest teraz w tej sali.
Kobieta umiera.
Dziewczyna śpi.
Kobieta kłóci się z mężem.
Ja
Kłócę się z całym światem.
Wczoraj nie napisałam. Miałam zły dzień. Kolejny z rzędu. I dziś znowu to samo.
Malowana łzami pościel szpitalna
Skrywa wszystkie moje smutki.
Samotność w samotności-
Brak odwiedzin.
Widziałam dziś oczy Śmierci. Cierpienia. Niemocy. Życia. Widziałam oczy Nieba.
Cisza.
Tak jest teraz w tej sali.
Kobieta umiera.
Dziewczyna śpi.
Kobieta kłóci się z mężem.
Ja
Kłócę się z całym światem.
Wczoraj nie napisałam. Miałam zły dzień. Kolejny z rzędu. I dziś znowu to samo.
Malowana łzami pościel szpitalna
Skrywa wszystkie moje smutki.
Samotność w samotności-
Brak odwiedzin.
poniedziałek, 9 marca 2020
Krótko.
Dzisiaj było po prostu chujowo. Nie miałam siły wstać z łóżka, miałam mega doła, ale nie wiedziałam z jakiego konkretnie powodu. Chociaż gdy teraz o tym myślę, powodem mógł być Kej.
niedziela, 8 marca 2020
Czym jest szczęście?
Kurwa mać, co się stało? Co jest? Zaledwie pół h temu była wizyta wieczorna gdzie jeszcze powiedziałam, że u mnie dobrze, a nagle poczułam delikatną pustkę. Lekki wiatr, który może się za chwilkę zmienić w trąbę powietrzną która zrywa dachy.
On znów mi się dziś śnił. Mówiąc On, mam na myśli Kej.
Dostaliśmy na dzień kobiet prezencik z cytatem. Możnaby powiedzieć, że kiczowatym: "Szczęście jest jak motyl: kiedy usiłujesz je złapać, zawsze wymyka ci się z rąk. Ale jeśli cichutko usiądziesz, to może samo do ciebie przyleci."
Może powinnam odpuścić? Może powinnam zrobić to już dawno. Oszukuję siebie tą jebaną nadzieją, a On jest przecież zakochany w innej lasce. Co z tego że Go odrzuciła. On walczy o Nią.
Nie powinnam polegać na jednym człowieku i oczekiwać, że On nagle wszystko zmieni, a nadal jestem tak naiwna.
Dlaczego nie potrafię odpuścić? Dlaczego nie potrafię żyć w stanie gdy nie zależy mi na relacji?
Dlaczego do cholery się w Tobie zakochałam?
A może to zbyt mocne określenie...?
Chcę odejść.
On znów mi się dziś śnił. Mówiąc On, mam na myśli Kej.
Dostaliśmy na dzień kobiet prezencik z cytatem. Możnaby powiedzieć, że kiczowatym: "Szczęście jest jak motyl: kiedy usiłujesz je złapać, zawsze wymyka ci się z rąk. Ale jeśli cichutko usiądziesz, to może samo do ciebie przyleci."
Może powinnam odpuścić? Może powinnam zrobić to już dawno. Oszukuję siebie tą jebaną nadzieją, a On jest przecież zakochany w innej lasce. Co z tego że Go odrzuciła. On walczy o Nią.
Nie powinnam polegać na jednym człowieku i oczekiwać, że On nagle wszystko zmieni, a nadal jestem tak naiwna.
Dlaczego nie potrafię odpuścić? Dlaczego nie potrafię żyć w stanie gdy nie zależy mi na relacji?
Dlaczego do cholery się w Tobie zakochałam?
A może to zbyt mocne określenie...?
Chcę odejść.
sobota, 7 marca 2020
Smocza jama lub wygrane nadzieje.
Nieważne jaki dzień. Ale coś wspomnę.
6:00 budzi mnie ratownik medyczny do pobrania krwi, ja takie co do kurwy??
Wołali że śniadanie, ale posiłków nie jadam i spałam dalej, tak twardo że pielęgniarka osobiście przyszła do mnie z lekami o 9 XD
Ale myślę o Nim. Kej jest moim uśmiechem. Jednak dziś, obudziłam się zmartwiona, niepewna i bez nadziei. Śnił mi się On, ale także Maciek. Kurwa jaki pojebany koktajl, nie chcę takich snów. Z Maćkiem weszłam w jakiś układ, ale nie zależało mi na zapamiętaniu tego snu. Za to wiele myślałam o Keju, wolałam na tym się skupić, choć nie był zbyt pozytywny i odebrał mi nadzieję. Nie wiem gdzie wszystko się działo, ale wiem, że zaczął być wobec mnie obojętny i był taki jakim opisywał się w naszej ostatniej rozmowie. I zaczął palić. I być rzeczywiście takim fiutem do których mam (nie)szczęście. Gdy się obudziłam, trochę mi zajęło dojście do tego, że to tylko sen. Ale i tak się boję.
Nie jesteś taki Kej, prawda?
Ale przeczytałam sobie przed chwilą znowu naszą rozmowę i humorek git. Boże żebym ja się tylko za bardzo nie rozsypała gdy dotrę do tej mojej naiwnej nadziei (której nie potrafię powstrzymać), a ona okaże się smokiem, który mnie uwięzi w swojej jamie i będzie znów karmić łzami.
piątek, 6 marca 2020
Kręte ścieżki do prostej drogi.
Droga Slay, nie będziesz Assi, bo mogłoby się zbyt z dupą kojarzyć XD
Czuję w Tobie duże wsparcie. Mimo, że potrafisz mi niechcący humor szybko zjebać (akcja z kapeluszem), wiele się w Tobie zmieniło. Pan Bóg ma plan, który realizuje. Życzę Ci, byś się nie poddawała i całkowicie zawierzyła Mu swoje problemy i pragnienia.
Mój dzień dobry, zajebisty makijaż, widać, że dobrze się czuję. Staram się czytać książki ile mogę.
Moja psychoterapeutka opisała mi dziś co wyszło z moich psychotestów. I wszystko się zgadza. Potrzebuję dynamicznej psychoterapii, najlepiej raz w tygodniu. Po wyjściu ze szpitala będę musiała powoli sobie wszystko poukładać. Najpierw praca, później znalezienie odpowiedniego terapeuty i poukładanie relacji w rodzinie. Dziś wierzę, że mi się uda i będę miała w sobie tę siłę, ale przy moich wahaniach, wiem, że może być różnie. Mam nadzieję, że leki chociaż w jakimś stopniu pomogą. A więc czy jest szansa na to bym się ustabilizowała? Wygląda na to, że tak. Muszę w to wierzyć, chcieć i przetrwać terapię która będzie wiązała się zapewne z korzeniami, czyli trudnymi przeżyciami głównie z mojego dzieciństwa.
Wierzycie we mnie?
Czuję w Tobie duże wsparcie. Mimo, że potrafisz mi niechcący humor szybko zjebać (akcja z kapeluszem), wiele się w Tobie zmieniło. Pan Bóg ma plan, który realizuje. Życzę Ci, byś się nie poddawała i całkowicie zawierzyła Mu swoje problemy i pragnienia.
Mój dzień dobry, zajebisty makijaż, widać, że dobrze się czuję. Staram się czytać książki ile mogę.
Moja psychoterapeutka opisała mi dziś co wyszło z moich psychotestów. I wszystko się zgadza. Potrzebuję dynamicznej psychoterapii, najlepiej raz w tygodniu. Po wyjściu ze szpitala będę musiała powoli sobie wszystko poukładać. Najpierw praca, później znalezienie odpowiedniego terapeuty i poukładanie relacji w rodzinie. Dziś wierzę, że mi się uda i będę miała w sobie tę siłę, ale przy moich wahaniach, wiem, że może być różnie. Mam nadzieję, że leki chociaż w jakimś stopniu pomogą. A więc czy jest szansa na to bym się ustabilizowała? Wygląda na to, że tak. Muszę w to wierzyć, chcieć i przetrwać terapię która będzie wiązała się zapewne z korzeniami, czyli trudnymi przeżyciami głównie z mojego dzieciństwa.
Wierzycie we mnie?
czwartek, 5 marca 2020
Lekarze, wahania, w sumie lubię moje szpitalne łóżko.
Już miałam iść spać, ale postanowienie to postanowienie więc post szpitalny musi być:p
Do 16 spoko, wciągnęłam się w sudoku i zapomniałam o świecie. Aż o 16 zadzwonił Świetlik. Okazało się że przyjechali w czwórkę mnie odwiedzić, ale odwiedziny są możliwe tylko do 16... Postanowiłam zapytać lekarza czy mogę wyjść na dwór chociaż na 15 minut pod Ich opieką. Ale powiedział że nie, bo to ustala się tylko z ordynatorem. Wkurwiają mnie już ci lekarze. Nic by się nie stało jakby mnie na 15 minut wypuścił, a ja bardzo chciałam ich chociaż zobaczyć...
I mood zjebany. Leżałam w łóżku, znów wyłam. Było mi po prostu przykro. Czułam się nie fair potraktowana, bo jedna kobieta wróciła właśnie ze spacerku, a po chwili widzę, że do Pani Marysi wpuścili dwie osoby na chwilę. Ja pierdole...
Ale siedziałam na palarni i przyszła Kasia, pytając czy zrobię jej makijaż o którym wczoraj rozmawiałyśmy. I długo mi to zajęło, więc zupełnie się uspokoiłam.
Wieczorem zadzwoniła Kamcia z Frankiem, pogadaliśmy na kamerce, czułam się jak zdrowa. Kooocham mocno Slay. Lub Assi, od wsparcia. Musisz wybrać która ksywa o którą prosiłaś, bardziej się podoba. 🤣
Do 16 spoko, wciągnęłam się w sudoku i zapomniałam o świecie. Aż o 16 zadzwonił Świetlik. Okazało się że przyjechali w czwórkę mnie odwiedzić, ale odwiedziny są możliwe tylko do 16... Postanowiłam zapytać lekarza czy mogę wyjść na dwór chociaż na 15 minut pod Ich opieką. Ale powiedział że nie, bo to ustala się tylko z ordynatorem. Wkurwiają mnie już ci lekarze. Nic by się nie stało jakby mnie na 15 minut wypuścił, a ja bardzo chciałam ich chociaż zobaczyć...
I mood zjebany. Leżałam w łóżku, znów wyłam. Było mi po prostu przykro. Czułam się nie fair potraktowana, bo jedna kobieta wróciła właśnie ze spacerku, a po chwili widzę, że do Pani Marysi wpuścili dwie osoby na chwilę. Ja pierdole...
Ale siedziałam na palarni i przyszła Kasia, pytając czy zrobię jej makijaż o którym wczoraj rozmawiałyśmy. I długo mi to zajęło, więc zupełnie się uspokoiłam.
Wieczorem zadzwoniła Kamcia z Frankiem, pogadaliśmy na kamerce, czułam się jak zdrowa. Kooocham mocno Slay. Lub Assi, od wsparcia. Musisz wybrać która ksywa o którą prosiłaś, bardziej się podoba. 🤣
środa, 4 marca 2020
Fale
Idę sobie korytarzem i mijam mojego ulubionego ratownika medycznego, który spojrzał na nowe ogłoszenie w sprawie koronawirusa i się skrzywił? może zdziwił? I poszedł. Więc ja zaczęłam sobie czytać. Po chwili On wraca i nawiązał się taki dialog:
-Czyta pani o koronawirusie?-i z tym swoim uroczym uśmiechem mówi- ee, proszę się nie przejmować.
- Ja to się tym w ogóle nie przejmuję, nawet bym się ucieszyła gdybym umarła-odpowiadam ze śmiechem drocząc się.
- Co Pani mówi, normalnie to zapiąłbym w pasy od razu- mówi kręcąc głową, jednak się uśmiechając.
Lubię jak ma dyżur, bo to młody koleś z którym można pośmieszkować. Zresztą to On mnie przyjmował na oddział i robił dokumentację.
Jeśli chodzi o mój humor, jest totalnie odmienny od wczorajszego. To, co wczoraj sprawiało, że wpadłam w bezradność i gniew marząc o natychmiastowej śmierci (rozmowa z ordynatorem z której wynikło, że moje samopoczucie wynika z mojej woli i ja sama muszę się postarać, bo nikt tego za mnie nie zrobi, łącznie z tym że nikt nie powie mi jak przestać się ciąć), dziś mnie nie przeraża aż tak bardzo. Ale wiem też, że to chwilowe. Góra, dół, góra, dół.
To była pierwsza połowa dnia. Czas na drugą:
Odwiedziła mnie niespodziewanie mama. Nawet spoko. Jak mama wyszła, przyszła ciocia Iza. Nie zdawałam sobie sprawy jak bardzo jesteśmy do siebie podobne. Zaczęłyśmy rozmawiać i obie się popłakałyśmy. Ale to był inny płacz niż te co miałam ostatnio. To był płacz żalu, nadziei i zrozumienia. Nie mogła być zbyt długo. Ja jeszcze chwilę popłakałam i zostałam w jakiejś nostalgii. I w tym momencie napisał człowiek, który w dzieciństwie zrobił mi to, z czym nie umiem się teraz pogodzić (nie chcę zdradzać kto, bo kto ma wiedzieć ten wie). Nigdy do mnie nie pisał, bo nie mamy relacji. Zapytał jak się mam. Ucieszyłam się, że w ogóle pyta. Odpowiedziałam, po czym zapytał czy wyjdę do 15 żeby pomóc im w przeprowadzce. I znów płacz. Czyli o to chodzi? Odzywa się tylko gdy chce prosić mnie o przysługę, ale dobrze wiem dlaczego mnie unika. On też wie. Ale powiedział że skoro będę długo to jeszcze zdąży mnie odwiedzić. Byłam w palarni i wyłam. Przez pół godziny. Zaczęłam myśleć o co w tym wszystkim chodzi i chyba do tego powoli dochodzę. Ten szpital, to mój obecny etap na Drodze. Dojść do wszystkich prawd, pojednać się z Nimi, zaakceptować swoją historię i dostrzec na końcu, że Pan Bóg naprawdę wie, co robi. W każdym szczególe, który uważałam za niepotrzebne dokładanie mi gówna do życia.
-Czyta pani o koronawirusie?-i z tym swoim uroczym uśmiechem mówi- ee, proszę się nie przejmować.
- Ja to się tym w ogóle nie przejmuję, nawet bym się ucieszyła gdybym umarła-odpowiadam ze śmiechem drocząc się.
- Co Pani mówi, normalnie to zapiąłbym w pasy od razu- mówi kręcąc głową, jednak się uśmiechając.
Lubię jak ma dyżur, bo to młody koleś z którym można pośmieszkować. Zresztą to On mnie przyjmował na oddział i robił dokumentację.
Jeśli chodzi o mój humor, jest totalnie odmienny od wczorajszego. To, co wczoraj sprawiało, że wpadłam w bezradność i gniew marząc o natychmiastowej śmierci (rozmowa z ordynatorem z której wynikło, że moje samopoczucie wynika z mojej woli i ja sama muszę się postarać, bo nikt tego za mnie nie zrobi, łącznie z tym że nikt nie powie mi jak przestać się ciąć), dziś mnie nie przeraża aż tak bardzo. Ale wiem też, że to chwilowe. Góra, dół, góra, dół.
To była pierwsza połowa dnia. Czas na drugą:
Odwiedziła mnie niespodziewanie mama. Nawet spoko. Jak mama wyszła, przyszła ciocia Iza. Nie zdawałam sobie sprawy jak bardzo jesteśmy do siebie podobne. Zaczęłyśmy rozmawiać i obie się popłakałyśmy. Ale to był inny płacz niż te co miałam ostatnio. To był płacz żalu, nadziei i zrozumienia. Nie mogła być zbyt długo. Ja jeszcze chwilę popłakałam i zostałam w jakiejś nostalgii. I w tym momencie napisał człowiek, który w dzieciństwie zrobił mi to, z czym nie umiem się teraz pogodzić (nie chcę zdradzać kto, bo kto ma wiedzieć ten wie). Nigdy do mnie nie pisał, bo nie mamy relacji. Zapytał jak się mam. Ucieszyłam się, że w ogóle pyta. Odpowiedziałam, po czym zapytał czy wyjdę do 15 żeby pomóc im w przeprowadzce. I znów płacz. Czyli o to chodzi? Odzywa się tylko gdy chce prosić mnie o przysługę, ale dobrze wiem dlaczego mnie unika. On też wie. Ale powiedział że skoro będę długo to jeszcze zdąży mnie odwiedzić. Byłam w palarni i wyłam. Przez pół godziny. Zaczęłam myśleć o co w tym wszystkim chodzi i chyba do tego powoli dochodzę. Ten szpital, to mój obecny etap na Drodze. Dojść do wszystkich prawd, pojednać się z Nimi, zaakceptować swoją historię i dostrzec na końcu, że Pan Bóg naprawdę wie, co robi. W każdym szczególe, który uważałam za niepotrzebne dokładanie mi gówna do życia.
wtorek, 3 marca 2020
Spadłam z karuzeli, rozbiłam głowę.
Do wieczora było zajebiście. A później nie spałam. Wyłam. Zasnęłam późno. A potem spałam do 12 albo dłużej... nie mam pojęcia. Przyśnił mi się Kej. Dopiero co wynajęłam mieszkanie z Jadzią, spałyśmy a wtedy wbiła ekipa na imprezę, w tym On. Pamiętam, że gdy weszli do pokoju, uśmiechnął się do mnie, podszedł do łóżka, usiadł, a ja taka nieogarnięta powoli się wygrzebałam siadając obok Niego. Miał na sobie ten szary sweter. I przytulił mnie mocno i długo. Tak jak wtedy na imprezie u Niego gdy tak płakałam. To był tylko sen, ale przypomniał mi to uczucie jakie wtedy mi towarzyszyło. Ale nie byliśmy jeszcze po tej ważnej rozmowie. Gdy poszliśmy do innego pomieszczenia, to miał być moment kiedy mu to wszystko powiem. Ale sen się urwał.
Cały dzień rozmyślałam o tym jaką szmatą jestem. Myślałam o tym, bo uświadomiłam to sobie pisząc z Nim ostatnio, gdy trochę bardziej mnie poznał, bo zgromadziłam w głowie te wszystkie fakty jakie miały miejsce z różnymi facetami i dziewczynami. A wieczorna rozmowa z Maćkiem mnie totalnie zniszczyła. I myślałam o tym dzisiaj cały czas. Pół dnia przepłakałam. Wyobrażałam sobie swój pogrzeb, idących za moją trumną Tereskę i Gucia. Gdybym się zabiła, nie miałby chrzestnej. Ale jaka ze mnie chrzestna...
Znienawidziłam siebie.
Boję się przyszłości. A tak naprawdę, teraz boję się, że On nie odwzajemni moich uczuć.
Cały dzień rozmyślałam o tym jaką szmatą jestem. Myślałam o tym, bo uświadomiłam to sobie pisząc z Nim ostatnio, gdy trochę bardziej mnie poznał, bo zgromadziłam w głowie te wszystkie fakty jakie miały miejsce z różnymi facetami i dziewczynami. A wieczorna rozmowa z Maćkiem mnie totalnie zniszczyła. I myślałam o tym dzisiaj cały czas. Pół dnia przepłakałam. Wyobrażałam sobie swój pogrzeb, idących za moją trumną Tereskę i Gucia. Gdybym się zabiła, nie miałby chrzestnej. Ale jaka ze mnie chrzestna...
Znienawidziłam siebie.
Boję się przyszłości. A tak naprawdę, teraz boję się, że On nie odwzajemni moich uczuć.
poniedziałek, 2 marca 2020
Zaznacz właściwe: Nadzieja TAK□ NIE□
"Lepiej by to, co czuję, nie było pieprzoną nadzieją. Wiele miesięcy temu pozbyłem się tego cholernego uczucia i niech mnie szlag trafi, jeśli ponownie dopuszczę do siebie to gówno."
A ja znów dopuszczam. I nakręcam się, nie mając żadnych sygnałów z drugiej strony, a potem znów będę pusta, nieobecna i w depresji.
Ale nieważne, skoro już dopuściłam to niech będzie co ma być. Miałam dziś tak super dzień, że nie pamiętam nawet kiedy ostatnio się tyle śmiałam. Czuję się świetnie, to pewnie leki, ale w dużej mierze wpłynął na mnie też Kej, a właściwie rozmowa którą mieliśmy. Cieszę się, że otworzył się trochę przede mną oraz że ja powiedziałam mu prawdę o sobie.
Chodziłam po korytarzu, radość mnie rozpierała, a w palarni serdecznie śmiałam się do okien.
Chcę walczyć o siebie i innych. I mam nadzieję, że nie będzie tak tylko teraz, gdy jestem w szpitalu.
Edit: Już świetny humor poszedł się jebać. Dajcie mi jebaną żyletkę. Dziękuję bardzo M. Daj znać kiedy jej powiesz i nie czytaj więcej mojego bloga.
A ja znów dopuszczam. I nakręcam się, nie mając żadnych sygnałów z drugiej strony, a potem znów będę pusta, nieobecna i w depresji.
Ale nieważne, skoro już dopuściłam to niech będzie co ma być. Miałam dziś tak super dzień, że nie pamiętam nawet kiedy ostatnio się tyle śmiałam. Czuję się świetnie, to pewnie leki, ale w dużej mierze wpłynął na mnie też Kej, a właściwie rozmowa którą mieliśmy. Cieszę się, że otworzył się trochę przede mną oraz że ja powiedziałam mu prawdę o sobie.
Chodziłam po korytarzu, radość mnie rozpierała, a w palarni serdecznie śmiałam się do okien.
Chcę walczyć o siebie i innych. I mam nadzieję, że nie będzie tak tylko teraz, gdy jestem w szpitalu.
Edit: Już świetny humor poszedł się jebać. Dajcie mi jebaną żyletkę. Dziękuję bardzo M. Daj znać kiedy jej powiesz i nie czytaj więcej mojego bloga.
niedziela, 1 marca 2020
Czasami przychodzi znienacka.
Dzień był do dupy, ale wieczorem gdy miałam doła, przypomniała mi się moja nadzieja. Wiele się o mnie dowiedział i ja o Nim też. Szczerość. Podstawa. Od tego zaczynamy. I to spotkanie w końcu się odbędzie. Powiem mu wszystko, a co z tego wyjdzie, to się okaże. W takich kwestiach jestem optymistką, a jak jebnie, to twarzą w beton. Póki co, humor mam zajebisty. Oby tak dalej.
Kej.
Kej.
Subskrybuj:
Posty (Atom)