wtorek, 3 marca 2020

Spadłam z karuzeli, rozbiłam głowę.

Do wieczora było zajebiście. A później nie spałam. Wyłam. Zasnęłam późno. A potem spałam do 12 albo dłużej... nie mam pojęcia. Przyśnił mi się Kej. Dopiero co wynajęłam mieszkanie z Jadzią, spałyśmy a wtedy wbiła ekipa na imprezę, w tym On. Pamiętam, że gdy weszli do pokoju, uśmiechnął się do mnie, podszedł do łóżka, usiadł, a ja taka nieogarnięta powoli się wygrzebałam siadając obok Niego. Miał na sobie ten szary sweter. I przytulił mnie mocno i długo. Tak jak wtedy na imprezie u Niego gdy tak płakałam. To był tylko sen, ale przypomniał mi to uczucie jakie wtedy mi towarzyszyło. Ale nie byliśmy jeszcze po tej ważnej rozmowie. Gdy poszliśmy do innego pomieszczenia, to miał być moment kiedy mu to wszystko powiem. Ale sen się urwał.

Cały dzień rozmyślałam o tym jaką szmatą jestem. Myślałam o tym, bo uświadomiłam to sobie pisząc z Nim ostatnio, gdy trochę bardziej mnie poznał, bo zgromadziłam w głowie te wszystkie fakty jakie miały miejsce z różnymi facetami i dziewczynami. A wieczorna rozmowa z Maćkiem mnie totalnie zniszczyła. I myślałam o tym dzisiaj cały czas. Pół dnia przepłakałam. Wyobrażałam sobie swój pogrzeb, idących za moją trumną Tereskę i Gucia. Gdybym się zabiła, nie miałby chrzestnej. Ale jaka ze mnie chrzestna...
Znienawidziłam siebie.
Boję się przyszłości. A tak naprawdę, teraz boję się, że On nie odwzajemni moich uczuć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz