Kurwa mać, co się stało? Co jest? Zaledwie pół h temu była wizyta wieczorna gdzie jeszcze powiedziałam, że u mnie dobrze, a nagle poczułam delikatną pustkę. Lekki wiatr, który może się za chwilkę zmienić w trąbę powietrzną która zrywa dachy.
On znów mi się dziś śnił. Mówiąc On, mam na myśli Kej.
Dostaliśmy na dzień kobiet prezencik z cytatem. Możnaby powiedzieć, że kiczowatym: "Szczęście jest jak motyl: kiedy usiłujesz je złapać, zawsze wymyka ci się z rąk. Ale jeśli cichutko usiądziesz, to może samo do ciebie przyleci."
Może powinnam odpuścić? Może powinnam zrobić to już dawno. Oszukuję siebie tą jebaną nadzieją, a On jest przecież zakochany w innej lasce. Co z tego że Go odrzuciła. On walczy o Nią.
Nie powinnam polegać na jednym człowieku i oczekiwać, że On nagle wszystko zmieni, a nadal jestem tak naiwna.
Dlaczego nie potrafię odpuścić? Dlaczego nie potrafię żyć w stanie gdy nie zależy mi na relacji?
Dlaczego do cholery się w Tobie zakochałam?
A może to zbyt mocne określenie...?
Chcę odejść.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz