Muzyka cofa mnie w czasie. Zwykle od tego się zaczyna. Niebieskim pasemkiem odejmuję sobie parę lat, żeby czuć się jak wtedy. Oglądam tysięczny raz zdjęcia z tego okresu i jakoś nic nie chce wrócić. Myślę któryś raz żeby włożyć tego nostrila spowrotem, ale wydaje się to jakieś głupie, już nie jestem tamtą Emilią, nie lubię w kontrowersyjny sposób zwracać na siebie uwagi. Ubieram się inaczej, chociaż nadal mam w szafie tamte ciuchy, ale jakoś teraz już mi nie pasują. Czuję się jak stara gówniara. I tak powoli trzeba zmieniać tę zawartość, Mała Istotka będzie się coraz bardziej rozpychać we mnie. Lepiej, żeby tej patologicznej części mnie już nie było gdy przyjdzie na świat. Ale chyba nie można zatrzeć śladów?
Ile jeszcze?
czwartek, 19 stycznia 2023
poniedziałek, 10 października 2022
Dzień pecha
Wczoraj wieczorem odeszła babcia. Poranną mszę już ofiarowałam za Nią, by nie musiała cierpieć zbyt długo. Pan mnie wysłuchał.
Poranek nie zapowiedział się dobrze. Zostaliśmy u rodziców w Bielsku. Gdy mąż zapytał jak się spało, standardowo odpowiedziałam, że dobrze. Kiedy ON wraca, nie chcę mojego Maksa tyn krzywdzić. Od początku dnia coś wisiało w powietrzu. Cukier Miśka, młodszego szwagra był podejrzanie wysoki. Mama się martwiła. Co zrobić na odległość gdy On w szkole.
Mama miała nas odwieźć na dworzec. Wsiadłam do auta, Maks otworzył bramę. Mama przekręca kluczyk w stacyjce i nic. Próbuje innym i nic. Boltem nie zdążymy. Czekamy godzinę.
Okej, mam ostatni dzień wolnego, nie zdążę nic zrobić. Muszę jechać do Urzędu bo rodzice suszą mi głowę że już dawno mieli dostarczyć zaświadczenie o ślubie. A do tego mam neurologa. Jak mam to wszystko dziś załatwić jeżdżąc pierdolonymi autobusami?
Ok, damy radę. Bielsko, Tychy, Katowice. Zgubiłam fleczek w obcasie.
Biegnę na autobus. Zapomniałam papierów. Maks nie odbiera jak zwykle. Wbiegam i krzyczę żeby odbierał pierdolony telefon. Wiem, że to było niepotrzebne. Wybiegam z domu, autobus mnie mija. Wracam. Zdjęcia liczników dla Ani. Prawie rzucam telefonem Maksa. Drę się na biedną Kicię.
Wchodzę na pasy, nieważne czy zwalniają. Najwyżej będzie podwójny pogrzeb.
Babciu, cieszę się, że już Ci lepiej. Cieszę się, że mogłam dać Ci ostatniego buziaka. Wstawiaj się za nami.
środa, 17 listopada 2021
Zdjęcia
Czemu ciągle wracam do przeszłości, tęsknię za tym co było? Oglądam zdjęcia z najgorszego czasu i widzę te porobione oczy i sztucznych ludzi którzy mnie zawiedli i tęsknię? Za czym właściwie? Chyba za dragami. Procesem autodestrukcji. Mam słabszy dzień. Bo wpadłam w jakieś błędne koło i nie mogę przerwać schematu. Niby mi zależy, niby Maksowi zależy ale zastanawiam się, czy na pewno? Może mamy to gdzieś i tylko udajemy przed sobą i innymi. Ciągle mam w głowie alkohol. Nom stop. Chcę się rozjebać amfą, mimo tych wszystkich napadów i szpitali. I wracam też do tej najgorszej przeszłości. Nawet mam ochotę się odezwać, ale chyba powstrzymuje mnie taki fragment piosenki "tylko mi nie krusz swoim szczęściem po oczach".
Ale kurde, ta świadomość że jestem w narzeczeństwie trochę mnie przeraża, bo wiem, że jeszcze teraz mogę sobie na to pozwolić, a potem już nie. Ciągle chcę ostatniego pożegnania. Nie umiem tego zasypać i wraca.
niedziela, 10 października 2021
Jesień
Weekend w Szczyrku, ja i On, i inni, sen, śniadanie na mieście, Basia z obrączką, błysk brokatu mojej różowej sukni i... witam objawy jesieni w moich skromnych progach.
I tak sobie po tym weekendzie mam brata mniej
Zaraz może będę mieć chłopa mniej
Nie.
Nie wiem do czego jestem zdolna, ale wiem, że dwóch już zdradziłam. Życie bez leków staje się ryzykowne. Przestaję nad sobą panować. Nie wiem co czuję i dlaczego to czuję, ale wiem, że do Niego coś mocnego. Jakby mi naprawdę zależało. I ostatni głos rozsądku w głowie mówi mi, że jeśli to spierdolę, będę żałować do końca.
Ale brak mi ekscytacji.
Cieszę się, że Maksa nie będzie przez tydzień, bo mam czas odetchnąć, przemyśleć wszystko, zatęsknić i płakać, a tego ostatnio potrzebuję.
sobota, 23 stycznia 2021
Przeszłość przed przyszłością.
Z perspektywy kilku lat, to wszystko wydaje się być śmieszne. Nawet zabawnie się o tym mówi, ale właściwie w tej historii nie ma nic śmiesznego. Bo gdy będę o tym pisać, raczej nie będę się śmiać. To trochę jak na pogrzebie. Chowasz ukochaną osobę z którą masz dobre wspomnienia, ale odeszła i to niezbyt śmieszne.
Wszystko zaczęło się od banalnej wiadomości i kilku prób rozmów w szkole. Ja niewinna, nieśmiała i bardzo nieświadoma świata. Przez pół roku byłam główną bohaterką powieści romantycznej, może filmu, co kto woli.
Chwila, to było moje życie.
A więc wiosna, kwitną drzewa i kwitnie miłość dwóch nastolatków. Miłość, może zauroczenie, kto wie? Bo czy w tym wieku można to nazwać miłością? Ale nazwami przejmują się chyba tylko dorośli, bo my... po prostu docenialiśmy każdą minutę gdy było nam dane patrzeć sobie w oczy, poznawać coraz bardziej siebie, swoje ciała, reakcje i gdy mogliśmy odkrywać co lubimy.
Tak, po pierwszych trudnościach byliśmy chyba jeszcze bardziej pewni, bo wszystko zależało od nas, a największymi wrogami byli rodzice i szkoła. Albo my, albo oni. Ktoś musiał wygrać. Odwieczna walka która wytrawiała nasz wspólny organizm niczym nowotwór. To niezbyt przypadkowe porównanie, bo chyba trochę o to chodziło. Do dzisiaj nie wiem, czy byłam idealną ofiarą do wylewania ich frustracji, czy naprawdę jestem tak złą dziewczyną. Teraz jestem, ale czy wtedy też? Skąd ta pewność na mój temat?... Dzień dobry, jestem Emilia, robię co mogę by ratować waszego syna. HELOŁ, on ma depresję. Chciałabym coś zrobić, ale nie pomagacie. A mnie to zaczęło przerastać.
Obecnie wiem tylko, że to nie ja najbardziej ucierpiałam.
Romeo i Julia, walczący z przeciwnościami losu. A tajna broń to prawdziwa miłość.
Albo... prawdziwe pożądanie. Albo może zwykłe przywiązanie? Kolejne uzależnienie?
Szkoła się skończyła. Wróg oddalony, teraz mieliśmy być dorośli.
Coś poszło nie tak...
Alkohol, narkotyki, imprezy, pierwszy raz. Pierwsza próba. Do teraz nie wiem, kiedy moje myślenie się przestawiło na tyle, że naprawdę chciałam. Ale nie tak po prostu. To była ta osoba. Nie żałuję.
A potem bohaterka kilka razy była w szpitalu. Pomogło. Nawet już jej tak nie odbijało. I nagle tak solidnie jebło gdy przyszła kolejny raz wiadomość. No bo to kurwa w końcu minęło znowu kilka miesięcy. I tak wyszło że tym razem jesień była dla mnie dość kolorowa. Fajnie tak. Pierwsze kolory od dwóch lat.
Tak niewiele razem zrobiliśmy, tak mało czasu spędzaliśmy razem. Nawet kaktus bez wody w końcu zdechnie. I tak w kółko. Tych kaktusów było z dziesięć, nawet już się nie doliczę.
Znalazłam błąd. Bo daszek był potrzebny, gdy deszcz padał. Dach, taki wspólny. Nad naszymi głowami. Bo ten cholerny ostatni kaktus dostawał trochę wody i słońca. On po prostu zgnił.
Dzisiaj zechciałam tak właśnie krótko to spisać. Bo pamiętam, że pisanie tutaj w jakiś sposób mi pomagało. Obwiniam siebie. Niby jest okej, ale to dlatego, że tam nie zaglądam. Dlaczego? Boję się. Boję się, bo tak łatwo mnie zastąpić. Albo raczej znaleźć coś lepszego. Może coś zdrowego. Może coś wiernego.
Kiedyś dorośli byli nam wrogami. Teraz sami stajemy się dorośli i widzę, że największym wrogiem dla siebie jestem ja sama. Robię rzeczy których nie chcę robić czy to sobie czy innym. Muszę brać odpowiedzialność za życie i czyny. To nie jest łatwe. Minęły zaledwie dwa miesiące, a ja mam wrażenie, że zdążyłam się tyle nauczyć, tyle postarzeć i zdobyć tyle doświadczenia, którego nie chcę. Bo ja nie chcę popełniać tych błędów.
Minęły już dwa miesiące. A ja dopiero teraz rozumiem, że zbyt łatwo odpuściłam.
Ps. Tytuł posta, hmm, ostatnio cały czas słyszę i czytam gdzieś że za bardzo skupiam się na przeszłości i przyszłości. Ale jak coś to coraz lepiej mi idzie, staram się być bardziej teraz! XD
sobota, 21 listopada 2020
piątek, 6 listopada 2020
Piękny umysł.
środa, 14 października 2020
Мы
W mrugnięciu okiem
W ciszy między ruchem wskazówki zegara,
która wciąż gdzieś się spieszy
I nie pozwala mi się nasycić.
Tęsknota dziurą
przelewam przez nią myśli
I Ciebie, gdy jesteś blisko.
To za mało by zakleić.
Domyślasz się połowy
Bo dużo łykam
słów,
leków,
i śliny
Czasem łez, gdy zapominam zapachu szczęścia.
To czas, to wskazówka, która goni mnie i nie pozwala powiedzieć wszystkiego.
wtorek, 6 października 2020
Wro
Czy będziemy tacy sami daleko od siebie?
Chcę leżeć w łóżku sama. Ale muszę znaleźć pracę. A Ty przyjedziesz. I tego też chcę. To wszystko będzie trudne. Wierzyć Tobie, że będziesz mnie kochać, to trudne. Czy tęsknisz?
Szkoła, Internet, czynsz, chleb, mleko, szampon do włosów.
Welcome
czwartek, 3 września 2020
poniedziałek, 31 sierpnia 2020
niedziela, 30 sierpnia 2020
ROZDWOJENIE JAŹNI.
Trzeba z TYM coś zrobić. Tak, myślałam czasami. Ale czasami. Jednak dzisiaj, nie było chwili żebym nie myślała.
Sama sobie wszystko rozjebałam XD. Ale kurwa, przecież ja teraz jestem TAKA SILNA, JESTEM GOTOWA NA COŚ NOWEGO, JEST ZAJEBIŚCIE. No i chuj, wystarczyła chwila i impulsywnie podjęta głupia decyzja...
środa, 19 sierpnia 2020
Znaczy "Skała"
Czuję chłodzący śnieg na mojej twarzy
A to tylko piosenka słuchana w sierpniuTen chłód jest samotnością utkaną z używek
Moją osobowością wykreowaną przez to co robię od kilku lat.
Ale ten śnieg koi.
Weź moją rękę i zaprowadź mnie gdzieś daleko
Gdzie słychać tylko dźwięki tych melodii
Granej o świcie piosenki gdy myję naczynia i podcinam żyły
A Ty nie wiesz
Chłopcze o czarnych włosach i mądrym spojrzeniu
Chłopcze z wartościami których ja dawno już nie mam.
Chłopcze niepalący z dymem w ustach.
Gdy dotknęłam Twej twarzy, znów poczułam, że chcę żyć.
Płakałam gdy poszedłeś
Spadałam w przepaść mojej nędzy.
Chłopcze, jeśli to czytasz, wiem że o mnie pomyślałeś.
Skało, jeśli to czytasz, odezwij się.
Jeśli tego nie czujesz, powiedz mi.
I just need some help.
czwartek, 13 sierpnia 2020
Amfetamina ma gorzki smak.
Moje martwe ciało tak obce.
Leży bezwładnie na łóżku tak obcym.Zaczynają spływać łzy. Coraz więcej. Oddech staje się nieregularny. Ciało drży. Umysł opętany. Jestem złem. Od kilku lat nie robię postępów w żadnej kwestii, za to umiejętnie się wyniszczam. Od kilku lat nikt nie myśli by mnie pokochać.
Czy nigdy już nie dostanę bliskości? Obecności? Kogoś kto po prostu mnie obejmie nie pytając co się dzieje.
Zasłużyłam na samotność. Ale widzę, że długo już tak nie dam rady. Czuję się odrzucona. Jestem odrzucana. A lata uciekają, cyfry się zmieniają i nie zejdą już w dół.
Dostałam niespodziewanie prezent. Ale tylko na chwilę. I chyba podróbka.
A potem płakałam.
Teraz został lęk, bo zakończyłam kilka spraw i miało być miło, spokojnie, bez robienia z siebie kretynki. Tak beztrosko. Boję się, bo chyba się nie uda. I pozostanę tą kretynką.
Tępe ostrze próbuje przebić skórę by spotkać się z żyłą. Jednak to się dziś nie uda.
Wiem, że ten wpis jest dziwny i może niezrozumiały. Nie mogę mówić prawdy. Ja już nawet nie umiem mówić prawdy, bo nie wiem co jest prawdą, a co moim urojeniem.
sobota, 8 sierpnia 2020
W te wakacje nauczymy się pożegnań.
piątek, 10 lipca 2020
Pozdrawiam wszystkie idiotki
Nie no, nie śmieszy mnie to w ogóle. Dobry dzień? Tak bardzo dobry tak z dupy? Mimo tylu rzeczy na głowie. Ale jedno. Wystarczy jedno. Piwo. I mechanizmy się pierdolą. Jestem wkurzona, że nie umiem wyć a mam na to ochotę.
A może to kwestia nowych zasad? Nigdy więcej nie dać się robić. Cześć, jestem idiotką od czterech lat. Dumnie należę do społeczności idiotek które dają się robić. I taka teraz twarda jestem że chuj z wami facetami. Wymiękam wieczorami. Gdy tylko wyjdę z pracy i nie mam na czym się skupić. Autobusy, Strachy, Twoje oczy lubią mnie.
I powiem tylko tyle, że to wszystko mnie zgubi.
Dumnie albo nie. Chyba nie. Jestem wkurwiona na to jak obecnie wygląda moje życie.
niedziela, 21 czerwca 2020
Persony.
Spadła na mnie bomba. Zbyt wiele w krótkim czasie. Straciłam Miłość i Nadzieję. Nikt nie rozumie. I nikogo nie ma obok. Radź sobie sama. Jesteś dorosła. To Twoje błędy. Przecież wiesz.
Okej. Może kurwa najwyższy czas. Zawsze czułam, że jestem ciężarem dla innych. Co kogo obchodzi co przeżywam. Po co ktoś ma mnie słuchać. Nawet nie proszę o zrozumienie. Czasami chcę tylko powiedzieć. Ale już nawet nie mam komu.
Ta moja szczerość jest błędem.
Czyli mam być sobie z tym sama, tak? Bądź sama, a ja tylko będę ci dokładał tak żebyś się nie pozbierała.
Spoko, udaje się. Leżę, wyję i nie chce mi się już podnosić. Pierdolę to. Wrócę do tego gówna i poleżę w nim trochę aż się uduszę. Skoro nawet nikt nie może spotkać się ze mną na chwilę w ciągu miesiąca albo i pół roku, to widocznie ma wyjebane.
Więc ja też mam wyjebane. Elo.
sobota, 6 czerwca 2020
Nic się nie zmienia.
piątek, 5 czerwca 2020
Nie powinnam
czwartek, 4 czerwca 2020
Nic ciekawego.
Nie wiem co z wakacjami. Nie mam pracy. Biorę głupie leki przez które mam wrażenie stałam się obojętna. Nie umiem płakać jak kiedyś, całą sobą. Czasami czuję tylko pusty smutek. I tyle.
No i za dużo kłamię.
poniedziałek, 18 maja 2020
Tęsknoty
Tylko dla Ciebie, szydełkowane czarne kapcie.
piątek, 8 maja 2020
czwartek, 7 maja 2020
poniedziałek, 4 maja 2020
Późno.
Kocham siebie i nie chcę umierać, zabijam się i świat jest dla mnie zły. Mam złote serce i jestem dobrą dziewczynką, a potem narkomanką okłamującą wszystkich.
Wciąż wszystkich osądzam, ale gdybym sama trafiła przed sąd... nie jestem człowiekiem.
Nie. Patrzę i płaczę. Widzę tam dziwkę, narkomankę, alkoholiczkę, wariatkę, a najgorsze... najgorsze są te oczy. Oczy kłamcy.
Często jestem zabójcą. Planowałam to zabójstwo. I sprawę w sądzie, ale tam to Ty byłeś oskarżonym.
Chciałabym wiedzieć jak to jest, że każdy potrafi zniknąć, ale Ty nie?... Wyklinałam, zarzekałam się, krzyczałam, że to było gówno i nawet myślą nie chciałam do tego wracać. Ale jednak wciąż jesteś, a ja na to pozwalam i niestety tego chcę.
r o m a n t y z m ??
środa, 22 kwietnia 2020
Cajzjckxleloebwmlalkcozkzkxkal.
Co innego mi zostaje?
Nienawidzić Cię i kochać jednocześnie.
Tęsknić i wypierać z pamięci jednocześnie.
Jesteś w moich oczach największym złem i najwspanialszym kochankiem jednocześnie.
A ja cierpię na rozdwojenie jaźni, wybierając życie bez Ciebie i chęć życia z Tobą. Jednocześnie.
Ale bardziej bez Ciebie.
Czasami pojawia się ktoś inny. Jeden inny bądź drugi inny. Bez znaczenia, bo Ty górujesz. A ja chcę byś zszedł na poziom ujemny.
Nie mam kim zająć myśli i wiem, że w tym tkwi problem. Neurony przyzwyczaiły się do Twojego imienia. To cholernie złe. Próbuję je przestroić w tonację J lub w tonację... ech, nie powiem w jaką. Po prostu w tonację inną. Ale kołki rozpierdoliło i grają jak chcą. Jest cicho.
Tylko zegar.
Tyka sekundy mojej cierpliwości.
Kurwa chcę skoczyć, zjeść wszystko, zawisnąć
umierać. Szybko i wolno nie czując z bólem płacząc się śmiejąc
Sygnały mojego mózgu to krzyk.
poniedziałek, 20 kwietnia 2020
Beksa.
Podobno gdy umierasz, lecisz
sobie lecisz.
Nie rozmawiam z nikim, z nikim się nie dzielę.
Zachowaj resztę, wynoś się ze mnie.
Już na twarz nakładam brokat, mylą mi się słowa. Czego chciałaś mamo, tego już nie zmienisz, wszystko się już stało.
Gdy myśli nie mogą wędrować w przyszłość, bo nie jestem teraz w stanie jej wykreować, idą do wspomnień. A wspomnień jest zbyt wiele. Wpadam w płacz. Zaczynają się niepozorne wątpliwości we własne siły aż w końcu nieśmiałe myśli o tym by lecieć, sobie lecieć. Nie żalę się nikomu jak to mam w moim bardzo kiepskim zwyczaju i zostaję z tym sama. Nie wiedząc co z tym zrobić, opowiadam swe niezadowolenia szklance wina. Ale dziś nie uciekasz z mojej głowy tak łatwo. Uchyliłam lekko furtkę świadomości i wleciały Twoje dobre cechy. Nie będę ich wymieniać bo nie mają teraz znaczenia przy tym wszystkim co przeważyło szalę w koniec. Nie pozwalasz zbyt łatwo o sobie zapomnieć. Zachowaj resztę, wynoś się ze mnie.
Nakładam makijaż, uśmiech i dobre uczynki. Taka dobra córka. A wyrzuty sumienia zżerają od środka. Tak bym chciała Ci powiedzieć mamo, nie wytrzymuję już tych kłamstw. Ale tego już nie da się zmienić. Ani tego co zaszło z Maćkiem, ani tego co robię gdy wychodzę z domu, ani wielu innych spraw, które zawaliłam. Czasami myślę, że wiesz i serce ci pęka.
poniedziałek, 13 kwietnia 2020
Co w głowie... krzyczy
Mogę wysprzątać każdy zakątek mieszkania, uporządkować wszystko maniakalnie. I robię to. Problem w tym, że moja głowa pełna jest nieuporządkowanych myśli. Lęki, obawy, zmartwienia. Nie myślę o nich w ciągu dnia, ale przychodzi wieczór i choć jestem śpiąca, nie umiem zasnąć, bo uporczywie o tym wszystkim myślę. A potem wypełza to w snach. Przekształca wszystko i wpływa na poranki. Kiedyś pisałam o tym, że sny zatruwają mi poranki. Znowu tak jest. Chociaż postaci nie są jasne, zazwyczaj wiem skąd się biorą i czyim są uosobieniem. Więzienie, strzelaniny, porwania, gwałty? Nie myślę przecież o takich rzeczach, a o osobach. Dlaczego podświadomość kreuje czarne scenariusze? Dlaczego nie wspomina tego co dobre? Pieknych chwil, słonecznych dni z zaskakującym deszczem, leśnych spacerów, wyjazdów w góry czy gdziekolwiek indziej?
Chcę zazielenić umysł. Niech powstanie tam piękny las, pełen cudownych, pachnących świeżym życiem niespodzianek. Niech wyrosną piękne paprocie, drzewa zajdą mchem i zamieszkają wiosennie nucące ptaki. Niech powstanie tam stolik i miejsce na ognisko, przy którym razem z najbliższymi mej duszy, będę mogła śpiewać piosenki wspominając piękne chwile.
Dużo zieleni, bo jest nadzieją. Piękna przeszłość dająca wiarę, że przyszłość też będzie piękna.
niedziela, 5 kwietnia 2020
Fuck off
Serce i rozum.
Dziś liturgia na kamerkach. Niesamowicie ucieszyłam się widząc moich braci ze wspólnoty. W takich momentach jeszcze bardziej doceniam ten dar. A jednocześnie, czułam jakiś smutek i przygnębienie z powodu tej sytuacji która jest... Brak wspólnej Paschy w tym roku? Jezu, przyjdź.
Tęsknię za kimś. Myślę o tym już od kilku dni. Dziwi mnie to i jednocześnie mam ochotę siebie skarcić, bo nigdy nie chciałam tego czuć. Czy przez tęsknotę która przyszła w tym czasie wychodzi na jaw to, co blokuję w sobie? Możliwe, ale lepiej to stłumić. Związać i wrzucić w komorę zapomnianych myśli na dnie serca.
W styczniu zapisałam pewne fragmenty w swoim pamiętniku. 1. Tęsknię za czymś, czego nie było, bo nigdy nie umiałam tego w sobie wzbudzić. 2. To dopiero będzie, jak zakocham się w Nim tak intelektualnie i w jakiś sposób uzależnię, a nie będę mogła fizycznie. Bo nawet NIE CHCĘ. Rozdwojenie kurwa jaźni Emly.
I tak oto dzięki tej zaporze którą stworzył mój mózg na szczęście sobie na to nie pozwalam.
Ale mógłby też stworzyć zaporę na tęsknotę.
Co u mnie? Chyba mam za dużo czasu na myślenie.
sobota, 28 marca 2020
Z pamiętnika ogrodnika.
Tą winoroślą jestem ja. W ubiegłym roku wplątałam się w niepasujące do mnie otoczenie, robiłam rzeczy niepodobne do mnie, a wyjście z tego jest trudne. Jednej gałęzi już dawno tak się uczepiłam. Trzyma mnie teraz przy sobie a ja nie mogę sama wyjść. Trzeba zdecydowanego, silnego pociagniecia by mnie z tego wyrwać.
Myślę, że wyrwana już jestem, jednak zostały na mnie resztki z tamtego drzewa. Uschnięte gałęzie trzeba pociąć na kawałki i wrzucić do worka, którego zawartość zostanie wywieziona i spalona.
Dziś byłam na działce z tatą. Z początku gdy mnie o to poprosił, nie zareagowałam zbyt entuzjastycznie. Pomyślałam jednak, że narzekam tyle razy że jestem jakby odcięta od rodziców, a gdy tata proponuje mi wspólne wyjście na ogródek, żeby razem popracować, to co? To ja nie mam ochoty. Stwierdziłam, że to właśnie może być moment, kiedy porobię coś razem z tatą i spędzimy czas sami. I teraz jestem bardzo zadowolona, że poszłam! Pięknie świeci słońce, widać pierwsze oznaki wiosny takie jak krokusy, mały trzmiel, budzące się do życia krzewy a nawet mrówki! Może to dziecinne, ale ja taka jestem. Wiosna jest moją ulubioną porą roku i odkąd byłam mała, zawsze szukałam jej pierwszych oznak. Tak zostało do dziś. Uśmiechałam się szczerze chłonąc promienie słońca i delikatny, ciepły wiatr, wykonując pracę którą zlecił mi tata.
Jest wiosna. Jestem na dobrej drodze.
czwartek, 26 marca 2020
?Pytania???
Mnie zajęło to prawie cztery lata. Dziś w każdej chwili gdy On mnie prześladuje, myślę o tym. A teraz czuję się na dodatek jakbym musiała znosić za to karę. Każdego dnia podobne sny. I myśl, że nie dam rady kolejnemu zaufać, mimo, że chcę. Pewnie by powiedział, że robię z siebie ofiarę, ale po ostatnim spotkaniu czuję się jak ofiara. Prześladuje mnie ta chwila. Nie daje mi spokoju. Sprawia, że czuję się dogłębnie skrzywdzona.
Kiedy wydłubałam sobie jebane oczy że kurwa tak długi czas byłam ślepa??
Czy terapia mi z tym pomoże? Czy w końcu nie będę czuć się jak ofiara?
Czy to moja wina?
Zbyt dużo pytań, a odpowiedzi nie poznam.
wtorek, 24 marca 2020
Myśli odbite w zielonej herbacie.
Muszę przyznać to w końcu sama przed sobą. Straciłam wiele. Czas się podnieść. Czas się z tym pogodzić, bo czasu nie mogę cofnąć.
poniedziałek, 23 marca 2020
Wygrana.
Nowe dni. Zupełnie dziwne przez kwarantannę. Mam czas. Mam czas na przemyślenia, na bycie z rodziną i nadrabianie zaległości w serialach itp. Czuję spokój. Nietypowy, bo jednak z nutą ryzyka. Czuję się jakbym balansowała na linie nad przepaścią, ale robiła to z wprawą, uśmiechem i brakiem jakiegokolwiek strachu. Ze świadomością śmierci pode mną, ale uczuciem zwyciężenia jej. Ze swobodą docieram każdego dnia na drugą stronę z poczuciem siły.
Depresja jest pode mną. To ona spadła w przepaść.
piątek, 20 marca 2020
Odkrywam świat.
Czuję się, jak przeniesiona w inny świat.
Recepta w rękę i obeszłam 6 aptek, do każdej stałam w kolejce na dworze, gdzie było już zimno i każdy lek kupiłam w innej aptece bo nie mieli XD
A potem chiiiill z Niksą i bania zadowolona. Wróciłam do domu i 2h sprzątałam, aż w końcu mogę dokończyć dzisiejszy post:)
Mam nadzieję, że jutro w tej rzeczywistości będzie mi lepiej.
czwartek, 19 marca 2020
Ostatni.
Czuję się dziwnie, od miesiąca nie byłam na dworze i to jest coś, czego nie mogę się doczekać. Przyzwyczaiłam się do bycia tutaj. To jak przeprowadzka, po miesiącu czujesz się jak w domu. I chociaż to nadal szpital, będę go opuszczać z nutą nostalgii.
Jednak nic nie przewyższy mojej radości z tego, że w końcu zobaczę się z rodziną. Że w końcu będę w swoim domu. Że nie będę otwierać klamek łokciem ze strachu, że się czymś zarażę. Że wejdę do swojego ukochanego pokoju, wśród swoich rzeczy i tego, że w końcu będę mogła szukać więcej błogosławieństw których wcześniej nie dostrzegłam.
I Slay. Tego też nie mogę się doczekać. Babski wieczór ze Slay i robienie różnych rzeczy razem. To jest super!!
O, wiecie na co jeszcze mam ochotę? Na zmywanie naczyń, bo uwielbiam to robić!
I cieszy mnie też, że niektórzy czekają już na moje usługi fryzjerskie 😄💇♂️ Uwielbiam.
Próbowałam dziś przez chwilę się wyciszyć i zinterpretować tekst pewnej piosenki którą uwielbiam, zresztą jak wszystkie inne zespołu The Dø. Widzę pewne porównania do pobytu tutaj, ale może napiszę o tym innym razem. Jednak załączam piosenkę. Wsłuchaj się... Czytelniku.
środa, 18 marca 2020
Nawiedzona Gosia XD
Dziś myślałam o tym jak widzieć Chrystusa w drugim. Nawiedzona Gosia mnie doprowadza do granic wytrzymałości, totalnie psychiczna i nic nie przemówisz. 50 razy na dzień mówi "Ale dasz mi papierosa", kilka razy "lubisz mnie?" z tym jednym wystającym zębem i jakieś 30 razy tonem niczym Loretta z "Przekleństwo Millhaven" że "mój mąż przyjedzie. Przywiezie ciasto." I teraz do tego dołóżcie sobie ten głos XD I nie przegadasz że nie przyjedzie bo nie ma odwiedzin. "Ale on ma specjalne względy"😆 A mąż pewnie też wymyślony. To jest komiczne ale jednocześnie nie mogę już z nią wytrzymać. Kradnie ludziom fajki, po czym błaga mnie żebym jej dała albo zostawiła, a potem jeszcze z Nią walczę o czyjś jogurt z lodówki na którego kradzieży ją przyłapałam a ona mi wmawia że to jej i że nie ukradła itd. XD NAWIEDZONA GOSIA. Psychiatryk hehe
No ale właśnie, what would Jesus do? Dawałby jej ciągle fajki? Ja już nie wiem jak się zachowywać względem tej kobiety. Męczy mnie to trochę psychicznie.
Co nie zmienia faktu że czuję się zajebiście!
wtorek, 17 marca 2020
Czas
Czytam wszystkie z pobytu w szpitalu. I widzę OGROMNĄ różnicę! Nie sądziłam, że coś mi pomoże, a pomaga. Mam siłę by zmieniać. Farmakologio kocham cię, bo w końcu chcę żyć. Tak na serio. Wiele wydarzeń które miały tu miejsce dało mi do myślenia. Były to trudne sytuacje, ale ważne lekcje w życiu. Nie chcę się poddawać.
Part II
Nie zdążyłam Ci powiedzieć, że tęsknię. I o nadziei, że w końcu się spotkamy.
Kej. Pisaliśmy. A później rozmawialiśmy 1h 17min. Cieszę się z tego, ale miałam wrażenie, że gdy tylko powiedziałam coś co chciałam by brzmiało tak byś się domyślił, to miałeś na to jakąś odpowiedź. Jakby wymówkę. Chcesz mnie trzymać na dystans, tak czuję.
Jesteś dla wielu miły i zapewne nie tylko ze mną rozmawiasz w ten sposób. Więc posiedzę jeszcze czekając na tego motyla.
Nadal boję się odrzucenia i chociaż usłyszałam kilka komplementów, chyba nie darzysz mnie tym uczuciem. Ale wiem, że wszystko może się zmienić. Narazie spokój, delikatny uśmiech, jednak z małą nutą smutku.
Part III-napisałam "wiersz"
Nie ruszam się
stąd.
Od 26 dni
Doczekałam się, tak jak wskazał
Nathaniel Hawthorne
Przyleciał mój motyl, jednak musnął jedynie i odleciał.
Będę nadal czekać w bezruchu
Jeśli przylecisz...
chciałabym...
zostań na moim ramieniu.
Na dłużej.
poniedziałek, 16 marca 2020
Przypływ wspomnień z pozytywnym skutkiem :)
Wzięłam się wczoraj w przypływie pozytywów za zrobienie konspektu na kolonie. Chcę, żeby dzieciaki świetnie się bawiły i miały co wspominać. Rok temu wypłynęłam na głęboką wodę, nie wiedziałam co mnie czeka, ale teraz już wiem mniej więcej na czym stoję i chcę żeby dzieci się świetnie, bezpiecznie bawiły i nie nudziły. Naprawdę sporo tego napisałam. Dziś przenoszę to w telefon i ładnie poukładam.
Lubię być ciocią!!🤗🤹♀️🤸🏼♀️🏃🏻♀️👩👧👧
sobota, 14 marca 2020
Lepiej
Po dwóch w połowie nieprzespanych nocach i koszmarach, mam wrażenie, że dołożyli mi jeszcze coś na spanie. Więc lecę w krainę snu, mam nadzieję, że bardziej spokojnego.
czwartek, 12 marca 2020
Bezradność i egoizm.
Boże, weź na mnie wszystkie choroby tych ludzi. Teraz.
Miałam nie pisać więcej, bo właściwie tego nie da się opisać. Trzeba to zobaczyć na własne oczy.
Dziś odrobiłam ważną lekcję w życiu. Dostrzegłam jak bardzo jestem niewdzięczna za to co mam. Jaką od zawsze jestem egoistką. Myślałam, że widzę potrzeby i problemy innych, a tak naprawdę nigdy się tym nie interesuję. Myślę tylko o własnych problemach (!) Jakich problemach?? Kurwa nie mam żadnych problemów. Mam piękne życie, wspaniałą rodzinę i mam wspólnotę. Mam mnóstwo osób którym na mnie zależy, a kwestia mojego zdrowia jest wynikiem moich wyborów. Mam jeszcze o wiele więcej błogosławieństw o których nie zdaję sobie sprawy, bo skupiam się na ciągłym narzekaniu i niezadowoleniu z tego, co mi nie odpowiada.
Jestem egoistką.
Jezusie Chrystusie Synu Dawida ulituj się nade mną grzesznikiem.
środa, 11 marca 2020
Oddział umieralni ogólnej.
Widziałam dziś oczy Śmierci. Cierpienia. Niemocy. Życia. Widziałam oczy Nieba.
Cisza.
Tak jest teraz w tej sali.
Kobieta umiera.
Dziewczyna śpi.
Kobieta kłóci się z mężem.
Ja
Kłócę się z całym światem.
Wczoraj nie napisałam. Miałam zły dzień. Kolejny z rzędu. I dziś znowu to samo.
Malowana łzami pościel szpitalna
Skrywa wszystkie moje smutki.
Samotność w samotności-
Brak odwiedzin.
poniedziałek, 9 marca 2020
Krótko.
niedziela, 8 marca 2020
Czym jest szczęście?
On znów mi się dziś śnił. Mówiąc On, mam na myśli Kej.
Dostaliśmy na dzień kobiet prezencik z cytatem. Możnaby powiedzieć, że kiczowatym: "Szczęście jest jak motyl: kiedy usiłujesz je złapać, zawsze wymyka ci się z rąk. Ale jeśli cichutko usiądziesz, to może samo do ciebie przyleci."
Może powinnam odpuścić? Może powinnam zrobić to już dawno. Oszukuję siebie tą jebaną nadzieją, a On jest przecież zakochany w innej lasce. Co z tego że Go odrzuciła. On walczy o Nią.
Nie powinnam polegać na jednym człowieku i oczekiwać, że On nagle wszystko zmieni, a nadal jestem tak naiwna.
Dlaczego nie potrafię odpuścić? Dlaczego nie potrafię żyć w stanie gdy nie zależy mi na relacji?
Dlaczego do cholery się w Tobie zakochałam?
A może to zbyt mocne określenie...?
Chcę odejść.
sobota, 7 marca 2020
Smocza jama lub wygrane nadzieje.
piątek, 6 marca 2020
Kręte ścieżki do prostej drogi.
Czuję w Tobie duże wsparcie. Mimo, że potrafisz mi niechcący humor szybko zjebać (akcja z kapeluszem), wiele się w Tobie zmieniło. Pan Bóg ma plan, który realizuje. Życzę Ci, byś się nie poddawała i całkowicie zawierzyła Mu swoje problemy i pragnienia.
Mój dzień dobry, zajebisty makijaż, widać, że dobrze się czuję. Staram się czytać książki ile mogę.
Moja psychoterapeutka opisała mi dziś co wyszło z moich psychotestów. I wszystko się zgadza. Potrzebuję dynamicznej psychoterapii, najlepiej raz w tygodniu. Po wyjściu ze szpitala będę musiała powoli sobie wszystko poukładać. Najpierw praca, później znalezienie odpowiedniego terapeuty i poukładanie relacji w rodzinie. Dziś wierzę, że mi się uda i będę miała w sobie tę siłę, ale przy moich wahaniach, wiem, że może być różnie. Mam nadzieję, że leki chociaż w jakimś stopniu pomogą. A więc czy jest szansa na to bym się ustabilizowała? Wygląda na to, że tak. Muszę w to wierzyć, chcieć i przetrwać terapię która będzie wiązała się zapewne z korzeniami, czyli trudnymi przeżyciami głównie z mojego dzieciństwa.
Wierzycie we mnie?
czwartek, 5 marca 2020
Lekarze, wahania, w sumie lubię moje szpitalne łóżko.
Do 16 spoko, wciągnęłam się w sudoku i zapomniałam o świecie. Aż o 16 zadzwonił Świetlik. Okazało się że przyjechali w czwórkę mnie odwiedzić, ale odwiedziny są możliwe tylko do 16... Postanowiłam zapytać lekarza czy mogę wyjść na dwór chociaż na 15 minut pod Ich opieką. Ale powiedział że nie, bo to ustala się tylko z ordynatorem. Wkurwiają mnie już ci lekarze. Nic by się nie stało jakby mnie na 15 minut wypuścił, a ja bardzo chciałam ich chociaż zobaczyć...
I mood zjebany. Leżałam w łóżku, znów wyłam. Było mi po prostu przykro. Czułam się nie fair potraktowana, bo jedna kobieta wróciła właśnie ze spacerku, a po chwili widzę, że do Pani Marysi wpuścili dwie osoby na chwilę. Ja pierdole...
Ale siedziałam na palarni i przyszła Kasia, pytając czy zrobię jej makijaż o którym wczoraj rozmawiałyśmy. I długo mi to zajęło, więc zupełnie się uspokoiłam.
Wieczorem zadzwoniła Kamcia z Frankiem, pogadaliśmy na kamerce, czułam się jak zdrowa. Kooocham mocno Slay. Lub Assi, od wsparcia. Musisz wybrać która ksywa o którą prosiłaś, bardziej się podoba. 🤣
środa, 4 marca 2020
Fale
-Czyta pani o koronawirusie?-i z tym swoim uroczym uśmiechem mówi- ee, proszę się nie przejmować.
- Ja to się tym w ogóle nie przejmuję, nawet bym się ucieszyła gdybym umarła-odpowiadam ze śmiechem drocząc się.
- Co Pani mówi, normalnie to zapiąłbym w pasy od razu- mówi kręcąc głową, jednak się uśmiechając.
Lubię jak ma dyżur, bo to młody koleś z którym można pośmieszkować. Zresztą to On mnie przyjmował na oddział i robił dokumentację.
Jeśli chodzi o mój humor, jest totalnie odmienny od wczorajszego. To, co wczoraj sprawiało, że wpadłam w bezradność i gniew marząc o natychmiastowej śmierci (rozmowa z ordynatorem z której wynikło, że moje samopoczucie wynika z mojej woli i ja sama muszę się postarać, bo nikt tego za mnie nie zrobi, łącznie z tym że nikt nie powie mi jak przestać się ciąć), dziś mnie nie przeraża aż tak bardzo. Ale wiem też, że to chwilowe. Góra, dół, góra, dół.
To była pierwsza połowa dnia. Czas na drugą:
Odwiedziła mnie niespodziewanie mama. Nawet spoko. Jak mama wyszła, przyszła ciocia Iza. Nie zdawałam sobie sprawy jak bardzo jesteśmy do siebie podobne. Zaczęłyśmy rozmawiać i obie się popłakałyśmy. Ale to był inny płacz niż te co miałam ostatnio. To był płacz żalu, nadziei i zrozumienia. Nie mogła być zbyt długo. Ja jeszcze chwilę popłakałam i zostałam w jakiejś nostalgii. I w tym momencie napisał człowiek, który w dzieciństwie zrobił mi to, z czym nie umiem się teraz pogodzić (nie chcę zdradzać kto, bo kto ma wiedzieć ten wie). Nigdy do mnie nie pisał, bo nie mamy relacji. Zapytał jak się mam. Ucieszyłam się, że w ogóle pyta. Odpowiedziałam, po czym zapytał czy wyjdę do 15 żeby pomóc im w przeprowadzce. I znów płacz. Czyli o to chodzi? Odzywa się tylko gdy chce prosić mnie o przysługę, ale dobrze wiem dlaczego mnie unika. On też wie. Ale powiedział że skoro będę długo to jeszcze zdąży mnie odwiedzić. Byłam w palarni i wyłam. Przez pół godziny. Zaczęłam myśleć o co w tym wszystkim chodzi i chyba do tego powoli dochodzę. Ten szpital, to mój obecny etap na Drodze. Dojść do wszystkich prawd, pojednać się z Nimi, zaakceptować swoją historię i dostrzec na końcu, że Pan Bóg naprawdę wie, co robi. W każdym szczególe, który uważałam za niepotrzebne dokładanie mi gówna do życia.
wtorek, 3 marca 2020
Spadłam z karuzeli, rozbiłam głowę.
Cały dzień rozmyślałam o tym jaką szmatą jestem. Myślałam o tym, bo uświadomiłam to sobie pisząc z Nim ostatnio, gdy trochę bardziej mnie poznał, bo zgromadziłam w głowie te wszystkie fakty jakie miały miejsce z różnymi facetami i dziewczynami. A wieczorna rozmowa z Maćkiem mnie totalnie zniszczyła. I myślałam o tym dzisiaj cały czas. Pół dnia przepłakałam. Wyobrażałam sobie swój pogrzeb, idących za moją trumną Tereskę i Gucia. Gdybym się zabiła, nie miałby chrzestnej. Ale jaka ze mnie chrzestna...
Znienawidziłam siebie.
Boję się przyszłości. A tak naprawdę, teraz boję się, że On nie odwzajemni moich uczuć.
poniedziałek, 2 marca 2020
Zaznacz właściwe: Nadzieja TAK□ NIE□
A ja znów dopuszczam. I nakręcam się, nie mając żadnych sygnałów z drugiej strony, a potem znów będę pusta, nieobecna i w depresji.
Ale nieważne, skoro już dopuściłam to niech będzie co ma być. Miałam dziś tak super dzień, że nie pamiętam nawet kiedy ostatnio się tyle śmiałam. Czuję się świetnie, to pewnie leki, ale w dużej mierze wpłynął na mnie też Kej, a właściwie rozmowa którą mieliśmy. Cieszę się, że otworzył się trochę przede mną oraz że ja powiedziałam mu prawdę o sobie.
Chodziłam po korytarzu, radość mnie rozpierała, a w palarni serdecznie śmiałam się do okien.
Chcę walczyć o siebie i innych. I mam nadzieję, że nie będzie tak tylko teraz, gdy jestem w szpitalu.
Edit: Już świetny humor poszedł się jebać. Dajcie mi jebaną żyletkę. Dziękuję bardzo M. Daj znać kiedy jej powiesz i nie czytaj więcej mojego bloga.
niedziela, 1 marca 2020
Czasami przychodzi znienacka.
Kej.
sobota, 29 lutego 2020
Drugs, tears, suicide
piątek, 28 lutego 2020
Nie chcę umrzeć z miłości.
Byłam dziś chwilę na terapii zajęciowej ale byłam zbyt zdołowana i wyszłam. Położyłam się, zasnęłam, przyszedł Franek.
Coraz bardziej uświadamiam sobie jak bardzo jestem uzależniona. Wolałabym jakieś dragi, może bym zdechła. Ale uzależnienie od Ciebie i moja niemoc w tej sprawie, zabija mnie bardzo powoli. To ja się zabiję.
czwartek, 27 lutego 2020
Pusta szklanka.
Mam tak żyć?
Co będzie dalej?
Mam pytania w głowie, na które nie ma odpowiedzi.
środa, 26 lutego 2020
(nie)odpoczywam.
Chcę odpoczynku, ale wszystko wróciło. Dlatego odpoczynek jest udręką. Jestem w więzieniu swoich myśli i pragnień gdy tylko usiądę, położę się, przez chwilę czegoś nie robię.
Dlaczego to się stało?
Znów nie mogę zasnąć mimo że dają mi leki na spanie.
"Why don't you be you
And I'll be me"
wtorek, 25 lutego 2020
Tracę przytomność. Fizycznie i psychicznie.
Była u mnie Niksa, ale średnio kontaktowałam. Później Kamcia z Jackiem, uczyli mnie skręcać fajki, było całkiem miło.
Wieczorna wizyta lekarza, tym razem ordynator. Nie spodziewałam się, że cały personel szpitalny już wie o moich odpałach. Mocno mnie obserwują. Ciężko mi dotrzymać obietnic które im daję, ale wstyd gdy muszę się przyznać, że którąś złamałam jest gorszy.
poniedziałek, 24 lutego 2020
Dotyk bez świadomości.
Myślałam, że mam dobry dzień, ale znów się zmieniło. Chciałabym wyjść na dwór. Po prostu odetchnąć świeżym powietrzem. I przemyśleć to. I wykrzyczeć to.
Nie umiem tu znaleźć alternatywy dla żyletki.
niedziela, 23 lutego 2020
Chcę ulgi.
Już całe neo wie. Wiedziałam że tak będzie. W sumie trudno, niech wiedzą. Moja katechistka pytała Kamili czy mogą poinformować Nikosa. Ucieszyłabym się gdybym mogła z Nim porozmawiać. Chyba tego potrzebuję.
Jakiś pacjent zgłosił lekarzowi, że pytałam kogoś o żyletkę. Zostałam wezwana. Ten lekarz jest bardzo miły, trochę mnie uspokoił w jednej kwestii i dał znów promyk nadziei, że mi pomogą. Ale wciąż byłam pełna emocji i miałam potrzebę wyładowania ich. Jakoś przeszło.
Odwiedziła mnie Asia, było super. Z Nią można pośmieszkować na te psycho tematy. Ona najbardziej mnie rozumie i powiedziała, że cieszy ją w tym wszystkim fakt że Ona też ma kogoś kto Ją rozumie, chociaż oczywiście nie chciałaby żebym to przeżywała. Patrząc na moją rękę zapytała czy widelec też powinni mi wziąć i się zaśmiała. No cóż, naprawdę w tym szpitalu niezbyt jest czym sobie ulżyć (bo nie uważam tego za robienie sobie krzywdy).
Mama z Basią przyjechały po Asię i mama wbiegła na górę tylko fajki mi dać haha. Ale zdążyła się jeszcze wyściskać ze swoją znajomą pielęgniarką która tu pracuje. Co za życie 😆
sobota, 22 lutego 2020
Sobota.
Czuję się, jakbym nie była sobą. Jakbym była tylko ciałem leżącym.
Nie mogę iść nawet jutro na mszę. To byłby lepszy lek niż te wszystkie tutaj, ale nie.
piątek, 21 lutego 2020
Śpię.
czwartek, 20 lutego 2020
Szukam siebie.
Wkurwiająca stara baba w sali która ciągle gada i wszyscy mają tego dość.
Dziewczyna 21 lat która wozi misia na chodziku, mówi jak dziecko, jej marzeniem jest mieć pokój, koleżankę i dostała napadu śmiechu z radości mówiąc że będzie normalną dziewczyną, gdy dałam jej taką nadzieję. Rozmawiam z nią. Dałam jej kartkę i kredki, powiedziałam żeby poszła na świetlicę i spróbowała narysować swoje emocje, to, co czuje. Użyła tylko czarnej kredki, napisała o czym marzy z mnóstwem błędów ortograficznych i narysowała pokój z biurkiem, lampką, łóżkiem, misiem. Ten rysunek był rysunkiem sześciolatki. Boli mnie próba zrozumienia jej sytuacji, gdzie rodzice piją i mają ją gdzieś, siostra nią pomiata i kopie w brzuch a w domu nie ma nawet łazienki. Nie jesteście w stanie sobie jej wyobrazić.
Ćpun który próbuje coś do mnie mówić, ale mamrocze coś ledwie, chyba chciał papierosa, ale boję się że mnie obrzyga. Ledwo chodzi, bałam się że się na mnie przewróci, jest chudy, wygląda jak wyciągnięty ze śmietnika. Co to kurwa za życie? Nigdy nie widziałam człowieka w takim stanie.
I ja. Jestem tu. Więc czy jestem normalna? Co znaczy normalność?
Chcę tu samotności, ale nie ma takiego miejsca. Chcę chwili, żeby przemyśleć chociaż to, co wczoraj się wydarzyło. Ale wydaje mi się to odległe, jakby tylko flashback z dawnych czasów.
Ale mam dowód, dla samej siebie. Siniak na brodzie i rany na ciele. Coś jak medium.
Zabrali mi łańcuszek, bo ktoś mógłby się na nim powiesić. Aż się popłakałam.
niedziela, 16 lutego 2020
środa, 12 lutego 2020
Już nic.
sobota, 8 lutego 2020
Trzepot skrzydeł motyla może wywołać tornado.
A może dopiero buduje? Nie wiem. Od wczoraj jestem w innym salonie. Poszłam do biura, powiedziałam co mi na sercu leżało i mnie przenieśli. Tylko czy to zmieni moje samopoczucie? Nie mam siły nawet zjeść śniadania a co dopiero pracować. Powinnam iść na terapię. Póki co poczekam co mi psychiatra powie w środę.
Znów mam ochotę się doprowadzić do stanu jak w sylwestra i 5 stycznia. Ale co mi to da? Będzie jeszcze gorzej. Chociaż jeśli będzie gorzej, to może mi to dać odwagę, żeby w końcu wszystkich zostawić.
Edit 13.47: Wracając z pracy pierwszy raz widziałam na żywo tatę Maćka. Minęliśmy się twarzą w twarz. Miło, że w końcu po 3 latach miałam przyjemność zobaczyć osobę dzięki której nasz związek zaczął się rozpadać i która nie znając mnie wyrobiła sobie zajebiste zdanie na mój temat. Ale przynajmniej mogłam poczuć się bliżej Maćka, jakkolwiek idiotyczne to brzmi. Dziękuję. Wyję. Pozdrawiam.(:
czwartek, 6 lutego 2020
Te wszystkie smuty wpisują się w moje myśli.
środa, 5 lutego 2020
Powrót.
Co mam robić? Co mam kurwa robić??
poniedziałek, 3 lutego 2020
No życie
Znów mam myśli samobójcze. Tablety na spanie i elo. :(
sobota, 1 lutego 2020
Obliviate
Ale nie mogłoby. W tym cały problem. Znów wszystko o nim przypomina. Znów zaczęłam nosić ten cholerny łańcuszek. Nie potrzebuję durnych zdjęć, pamiętam dokładnie jego twarz. Układ kości, cienie, kolor skóry, kształt zarostu, brwi i ust, każde przebarwienie i spojrzenie.
Nie chcę, ale tęsknię.
Nie powinnam, ale tęsknię.
Gdyby tak dało się usunąć pamięć...
środa, 29 stycznia 2020
Moc uwielbienia
czwartek, 23 stycznia 2020
Trutkę na szczury zjem w dzień ponury
Ale dzisiaj już przyznaję, że nie wiem na ile jestem zdrowa, jak długo to jeszcze potrwa i szczerze mam gdzieś w głowie przekonanie, że nigdy do końca nie będę "odkochana" i zawsze jakaś część mnie będzie go potrzebować.
Maciek.
Myślałam, że samotność jest trudna. Myliłam się, bo nie sama samotność jest trudna, a niedostępność osoby którą się kocha i którą pamięta się jako tą jedyną, gdzie pamiętam te wszystkie sytuacje i chwile które są j e d y n e.
Byłam z kilkoma.
On miał wyjątkową wrażliwość. Rozumiał kiedy sprawia mi ból, ale miał zbyt duże ego żeby odpuszczać. A ja odpuszczałam. Z wyjątkiem wtedy. Stwierdziłam, że nie mogę tak na to pozwalać i tym razem zacisnę zęby i poczekam aż on się pierwszy odezwie. Mijały dni, a ja byłam wkurwiona, ale przekonana, że napisze. Mijały tygodnie i zaczęłam podejrzewać że nie napisze. Minął jakiś miesiąc gdy zorientowałam się, że wszędzie mnie zablokował. Stwierdziłam: dobra, niech tak będzie, i tak jesteś dupkiem.
Świetnie sobie radziłam bez niego. Sama się sobie dziwiłam, że nie płaczę, nie tęsknię. Mówiłam- jestem wolna! Wyleczyłam się ludzie!
Podobno żałoba trwa rok. Liczę skrupulatnie miesiące i świętuję w głowie każdy 17 dzień miesiąca. Ale zaczynam coraz bardziej martwić się, że to było zbyt silne aby po roku przestać o tym myśleć.
Skąd dzisiejsze wodospady łez?
Płaczę od godziny 15:15, jest 18:33 gdy to piszę. I płaczę bez przerwy. Moja mama była w salonie. Strzyżenie oczywiście trwało trochę dłużej niż miało, ale takie robiłam pierwszy raz. Marcin mnie trochę wkurzył, bo nawet nie obserwował co robię, tylko potem wytknął błędy i zjebał że za długo. Jakby... wyjebane miał no. I czas na koloryzację, więc chciałam zasięgnąć jego porady, bo na głowie trzy odcienie... A Marcin jak zwykle że nie wie i mam sama robić. Był tak niemiły wobec mnie że łzy stanęły mi w oczach, ale dalej prosiłam o pomoc. Nie otrzymałam jej, byłam bezradna, powiedziałam mamie że ma jechać do domu, bo ja nie wiem co zrobić, bo miałam się tu uczyć ale nie ma mnie kto uczyć więc to bez sensu jak wyjdą zielone a potem wypadną. Poszłam na zaplecze. Widziałam na kamerach że mama po około 10/15min mojej nieobecności dopiero wyszła. Wcześniej chyba myśleli że wrócę. Ale byłam w zbyt zaawansowanym napadzie płaczu, histerii że do niczego się nie nadaję i nic nie umiem, do tego myśl że jestem sama, żeby się zwolnić, Maciek, brak perspektyw, moje pierdolone życie, wszystkie sytuacje w rodzinie i ogromna chęć popełnienia samobójstwa.
Znowu. Ja nie jestem w żaden sposób w stanie opisać tego co czułam i przeżywałam siedząc na ziemi w tym małym, ciemnym, zimnym pomieszczeniu. Ale bardzo bym chciała żeby ktokolwiek mógł to zrozumieć.
Spotkałam w życiu dwie osoby które koiły we mnie taki ból.
Ale teraz jestem sama i muszę ukoić to sama.
Na zakończenie: Marcin przyszedł po dwóch godzinach i zapytał co ja odpierdalam i czy mam 13 lat żeby się tak zachowywać i że mam nie wyć. Ogólnie zjechał mnie z góry na dół.
Czy mam tam jutro wrócić?
poniedziałek, 6 stycznia 2020
Niemoc
niedziela, 22 grudnia 2019
Niemożliwe mi się dostało
A gdy składali mi te szczersze życzenia, każdy wspominał o fryzjerstwie. Żeby mi się udało, żeby Pan Bóg to prowadził. I w tych momentach musiałam się mocno powstrzymywać od płaczu (co nie zawsze się udawało). I myślałam wtedy "czy to składanie życzeń w ogóle ma jakiś sens? Proszę, niech rzeczywiście tak będzie".
09.12.2019r.
Asia wysyła mi link z ogłoszeniem o pracy. "Zatrudnię pomoc techniczną dla fryzjera. Jeśli fryzjerstwo jest Twoją pasją bla bla bla to może właśnie Ciebie szukamy". Bez zastanowienia dzwonię. Pyta co umiem, mówię że niewiele, bo jestem samoukiem.
11.12.2019r.
Ten dzień będzie ważny. Do końca. Otwierają się wrota mojej fryzjerskiej kariery. Wchodzę do salonu przy ul. Wrocławskiej w Bytomiu. Modlę się intensywnie, czuję stres. Na miejscu zastaję mężczyznę, przeprowadza ze mną krótką rozmowę. Mówię, że nic nie umiem ale chcę być fryzjerką, pasjonuje mnie to. On uprzedza, że będę musiała dużo się uczyć, poświęcać dużo czasu i pyta czy jestem gotowa?
Nie było ciężko wyczuć jak bardzo mi zależy. A później dialog był prosty:
-Chcesz tą pracę?
-Bardzo!
-To już masz tą pracę.
Marcin przedstawił mi warunki, powiedział, że wszystkiego mnie nauczy, że będą we mnie inwestować, wysyłać na kursy i szkolenia, więc podpiszemy kontrakt.
Nie wierzyłam w to co słyszę. Byłam tam 8 godzin, dostałam tę pracę. Marcin okazał się dobrym ziomem, chociaż jak mnie uczy to jest bardzo poważny i mnie stresuje.
Przejdę te wszystkie pieprzone kłody. Życie zaczyna mi się układać. Dostałam życiową szansę i nie pozwolę sobie poddawać się myślom rezygnacyjnym i dołkom.
Na koniec wspomnę jednak jak ironiczne jest moje życie- codziennie przechodzę obok domu rodziców Maćka. Taka najprostsza droga do pracy XD
sobota, 7 grudnia 2019
Oddzielenie
Dlatego zaczęłam czytać te piękne wpisy. Naprawdę piękne. Z okresu kiedy Maciek (niby) bardzo mnie kochał, martwił się o mnie, a ze mną było źle. Czyli luty 2018 (maturalna). Nie pamiętałam tych wszystkich sytuacji i czytając to nie mogłam się powstrzymać, zaczęłam wyć. Ale ja nie chcę marnować łez na cokolwiek co wiąże się z Maćkiem. Ta osoba która to pisała już nie istnieje. Więc mogę płakać jak przy czytaniu książki. Jak po stracie, owszem. Ale nie ma tu za bardzo nad czym rozmyślać. Tamten chłopak dawno umarł.
Oddzielenie, bo czas na krok do przodu. Już za 2h nie będę nastolatką. Time for changes.
piątek, 22 listopada 2019
Talitha kum!
Dzisiaj zrobiłam swój pierwszy tatuaż. Dziś, 22 listopada, dokładnie rok po mojej (śmiesznej co prawda) próbie samobójczej. Talitha kum! znaczy "dziewczynko, mówię ci wstań!". A kwiaty są życiem. Wiosną! Niektóre z nich są już rozwinięte, niektóre niezupełnie. Tak samo jak różne aspekty mojego życia. Ale gdy spojrzę na ten tatuaż, mam tę pamiątkę, że Chrystus już mnie wskrzesił. I nie ma śmierci, z której nie mógłby mnie wyciągnąć.
poniedziałek, 30 września 2019
Proch i dym
Wypalony mózg, przeżarte wybielaczem emocje, obojętność. Tak, obojętność. Chcę płakać, ale wysycham. Zmienione priorytety chcę znów zmienić by odzyskać siebie.
Bóg.
Głód.
Łzy.
4 lata temu
niedziela, 15 września 2019
Inna
Może mnie nie być. Zrobię to dla Was, będziecie pytać gdzie jestem. Zaakceptuję w końcu samotność, może nawet jeszcze bardziej ją pokocham. Wrócę jak już to przemyślicie i mam nadzieję zmądrzejecie.
Dwa tygodnie. W tym czasie podejmę decyzję i zacznę ewentualne planowanie. Odpocznę. Chcę tego, ale się boję.
Dajcie impuls.
A zmiany zacznijcie od siebie.
sobota, 7 września 2019
Niesmutki
szukam. Po prostu szukam i nie znajduję.
To dopiero rok, odkąd kolejny raz ponownie się spotkaliśmy.
Mówili, że będę żałować.
sobota, 31 sierpnia 2019
Do zobaczenia
wtorek, 27 sierpnia 2019
On, Ona, Oni
A Ty? Co by się stało, gdybyśmy przez przypadek, gdzieś... Nic. Nic by się nie stało. Nie ma nienawiści, nie ma sympatii, jest obojętność.
Dostrzegam błędy. Trochę za późno. Teraz obojętność. Z każdej strony. Ty, oni, nowi, wszyscy obojętni. Obojętni na mnie, nie mi.
Tylko Ona, wciąż w to wierzę, jest inna.
Gdyby dało się cofnąć czas, spróbowałabym z tą sobą którą jestem teraz.
Ale się nie da, więc beznadziejnie próbuję teraz.
A może jeszcze za wcześnie, skoro nie wychodzi?...
wtorek, 20 sierpnia 2019
Myśli chwilowe
Być może chcę tej zimy bo tylko wtedy mogę zatęsknić za Nim. Przecież każde lato spędzaliśmy osobno. Dlatego teraz nic nie czuję.
sobota, 17 sierpnia 2019
17.08.19.
A fakt jest taki, że ciągle tracę i na tym polega życie. Co chwilę utrata czegoś.
Myślę o tym, bo patrzę teraz zupełnie inaczej na moich rodziców i Dom. Oni się nie zmienili, ale ja i moje postrzeganie tak. Zaczęłam ich bardziej doceniać, akceptować wady i niedociągnięcia. I po prostu kocham. Tak jak umiem, próbuję to okazywać. Przywiązałam sie teraz jak małe dziecko, a powinnam zacząć właśnie odcinać pępowinę. Ale nic innego mi nie zostało, bo kogo mam oprócz Nich?
Możliwe, że to przez tą samotność. Próbując się przed nią bronić rozpaczliwie wyciągam ręce, wołając cicho "pomocy". Wołając o zrozumienie i samą obecność, która pozwoli mi myśleć, że to jeszcze nie jest samotność.
niedziela, 28 lipca 2019
Dyskoteka
Emi: Trzeźwa. Bardzo trzeźwa. Od świata, ludzi, Kato, ćpania. Koniec Jadzi. Umrę. Jestem w Kuźnicy. Najbardziej nieodpowiedzialna, jestem tu wychowawcą dla grupy dziewczyn. Nie wiem co się dzieje, ale dzieje się źle. Nazywany przeze mnie "Nowym" zaczął odpierdalać, sprawia że zmieniam mu nazwę na "Lamus". Ale jestem głupia i ślepa. Za każdym razem się nabieram. Nie chcę znać typa, jest żałosny przez to co robi. Ale ja nie jestem lepsza. Dziś obudziłam się w ramionach Antydepresanta. To chłopak z którym dobrze mi się rozmawiało i zaczęłam sobie wkręcać, że może to niepozorne i coś ma się wydarzyć. Dzieciaki nawet myślały, że to mój chłopak. Był dwa dni, wyjechał.
Ja pierdole dość. Dość dość dość. Chcę do domu. Tego utopijnego domu, bo prawdziwy mnie nie cieszy. I chcę prawdziwie się zmienić. Zmienić kierunek. "Ciężko iść pod prąd, ale czasami trzeba."
środa, 3 lipca 2019
I wiem, że nigdy tego nie przeczytasz
Lubiłam Cię spotykać, ale nie był to ani cel wyjścia, ani nawet chęć wdupiania. Ale wczoraj coś się zmieniło. Co tak naprawdę? Czy to fakt, że wyjeżdżasz? Zwykłe "przykro mi", bo wyjeżdżasz?
Pomyślałam, że zatęsknię. Ale mimo niepewności, powiedziałeś że wrócisz.
Czy chciałabym żeby do tego czasu mi przeszło? Przestanę przecież tu przychodzić, zmienię tryb życia, zmienię się. Czy chcę po prostu zapomnieć?
Ale czy róża która uschnęła przestaje być różą??
Ta nasza będzie tą samą i pozwoli mi pamiętać o Tobie, gdy tylko na nią spojrzę.
Tak. Wiem, że nic nigdy między nami nie było. Tak, wiem też, że to głupie. Ale dla mnie to gra, która mi się podoba, a Ty nie musisz o tym wiedzieć.
Czasami zastanawiam się, czy przypadkiem nie grasz ze mną...
piątek, 28 czerwca 2019
Umysł odłączony
Fajnie jest
Mi się podoba
Natura, ławeczka, fajeczka i rozmówki
Ogólnie czas zapierdala nieźle i to jest spoko
I próbuję ogarnąć tę notkę, ale szczerze ciężko, a byłam trzeźwa wtedy:
Wszędzie widzę czerń.
Chce ale nie dam rady. Ja pierdole nie wiem czy mam coś takiego.
Ten wzrok mnie zabije.
Kocham to.
sobota, 1 czerwca 2019
31.05.2019.
I słyszę odpowiedzi
Żadna z nich nie zadowala
Oni wiedzieli do czego dążę
Dlaczego nikt nie powiedział, że jestem by niszczyć?
Diagnoza:
Autodestrukcja promieniująca.
Diagnoza:
Tornado.
Gdy zniknę, wraz ze mną część was.
niedziela, 26 maja 2019
sobota, 25 maja 2019
Z 19.05.2019.
Tam gdzie przeszłość i dzieciństwo
A ja w biel śnieżną poszłam.
Deszcz starał się
Dać rześkie spojrzenie
Kiedy sama sobie oferuję lęk
Przyszedł chcąc ożywić
Białej nocy martwy kwiat
czwartek, 23 maja 2019
The part of another world
środa, 22 maja 2019
To by ułatwiło
piątek, 17 maja 2019
Ku końcowi chyba
nocą łatwiej mi to przyznać jest."
poniedziałek, 13 maja 2019
Mów Panie, bo Sługa Twój słucha.
sobota, 4 maja 2019
Więc ile jeszcze?
Czuję ból. Po prostu ból. A najgorsze jest to, że coraz częściej nakładam na to wszystko maskę uśmiechu. Nigdy mi się to nie zdarzało, bo raczej jestem osobą która bardzo się uzewnętrznia i mówi otwarcie o tym co czuje. Ale nauczyłam się być zamkniętą.
poniedziałek, 1 kwietnia 2019
O mojej najlepszej
poniedziałek, 18 marca 2019
I co dalej?
środa, 13 marca 2019
Śpiewane brzmi lepiej. Brawo siostro
Wymieniali uśmiechy nieznajome na ulicy
Chyba nie tak dawno przyszło im zakochać się w sobie
Dziś już nie mogą patrzeć sobie w oczy
On jest teraz twardy, zdaje się nie mieć uczuć
Czasem na siebie wpadają w tej szaleńczej ucieczce od siebie
Ona kolejny raz uczy się usilnie jego twarzy na pamięć
O czym myśli on, delikatnie gładząc jej twarz wzrokiem?
Może w myślach topi palce w jej włosach
Tak łatwo się poddali...
Czas płynie bezlitośnie szybko, zapomniała jak pięknie jest kochać
Jedyne co dziś wie- musi zapamiętać każdą z tamtych chwil.
Ona kolejny raz uczy się usilnie jego twarzy na pamięć
O czym myśli on, delikatnie gładząc jej twarz wzrokiem?
Może w myślach topi palce w jej włosach
Tak łatwo się poddali...
Oboje wiedzą że już nigdy nie poczują smaku swoich ust, lecz chyba nie są pewni
Czy dobrze im będzie osobno
wtorek, 5 marca 2019
11 miesięcy.
Wiedziałam, że w końcu wybuchnę. Cały dzień z Jackiem i Kamilą, było fajnie, ale mieli trudną rozmowę i siedzą w ciszy za ścianą a ja płaczę samotnie po drugiej stronie, walcząc by nie wykonać telefonu lub wysłać screeny które właśnie znalazłam. Jest to wpis na starym blogu mojego ukochanego byłego chłopaka. Tak, tego chłopaka którego już nie ma. Serce mi pęka. Tak bardzo nie rozumiem, albo nie chcę zrozumieć po co nam to wszystko było. Tyle czułych słów które okazały się niewiele znaczyć.
To była najpiękniejsza książka jaką czytałam.
czwartek, 28 lutego 2019
JA
O to Ci chodziło, serio? Na tym zależało? Kurwa kurwa kurwa maaać
Ja pierdole nie ma kurwa człowieka którego kocham. KURWA nie ma!! Był, przysięgam, i nie ma, ktoś to czai? Kurwa zniknął. NIE MAA!!!! JA TO PIERDOLE, NIE MAM KURWA SENSU ŻYCIA
Wszystko poszło się jebać i nie ma. I ON NIE WIDZI!! NIE JEST KURWA ŚWIADOMY!!!!!
Chciał się pozbyć uczuć szczególnie do mnie i się kurwa mu udało. Nie maaaaaaaaa. I uczuć nie ma więc JEGO NIE MA JA PIERDOLE!!!!!!!
Raz
Dwa
Trzy
Oddychaj
Emilia spokojnie
Miałaś napad
To jak padaczka
Napad
PIERDOLE BĘDĘ TAKA JAK ON, ZACPAM MORDĘ
Wdech, wydech
Spokój
Tylko napad
Bez powrotu świadomości i trzeźwego myślenia.
Btw rzuciłam prace, będzie czas dla ciebie teraz
ALE MASZ MNIE KURWA W DUPIE DRAGI LEPSZE SĄ WIĘC ZNAJDĘ COŚ INNEGO CZY COŚ